Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Brak postępów



Nie wiem, dlaczego, ale to akurat mnie rozbawiło, ha ha ha.
Jak u mnie? W tygodniu pięknie, weekend znów TRAGICZNIE.
Jutro startuję z basenem. Waga cały czas w okolicach 71-72. @ dalej w trakcie, ale coś mam wrażenie, że kilogramy wcale po niej nie uciekną. Nie mogę sobie wmawiać, że to zatrzymująca się woda w organizmie. Pamiętam, jak od maja wchodziłam tu ciągle chwalić się samymi sukcesami, a dziś po raz kolejny stwierdzam " Spróbuję od jutra " i cholernie zaczyna mnie to wkurzać. Ile ma być tego  "jutra"? Dość.

Jutro startuję z basenem.
Poniedziałek, środa, piątek.
Mam nadzieję, że się uda. Zobaczę jutro, ile kosztuje karnet.
Na basen mam bardzo daleko, chciałam jeździć rowerem,ale nie wiem,czy dam radę,bo potem wymordowana wsiąść i wracać? Nie dam chyba rady. Cieszę się, że mam wsparcie w mojej przyjaciółce. Ona ma ponad 170 wzrostu i waży 60kg, chudy patyk. Chyba ma niedowagę, ale i tak wygląda rewelacyjnie. Figura idealna. Wkurza mnie to. Cycki, tyłek, płaski brzuch i dłuuugie, chude nogi. TO NIESPRAWIEDLIWE! Ale dobrze, że mnie wspiera. Wiem, że dam radę. Może nie osiągnę celu tak szybko, jak bym chciała, ale w sumie, to do lutego jest jeszcze 7 miesięcy. 7 miesięcy - 16kg ? To 2,3 kg miesięcznie. Dam radę! Spokoooooooojnie. 

Wkurza mnie to, że jak się mierzę, raz mam mniej, raz więcej, raz znów mniej. To mój błąd, na pewno mierzę  zawsze w innym miejscu, ale nie potrafię "trafić" idealnie w to najszersze miejsce np. uda... No cóż, ale tym się tak nie przejmuję.

Zastanawiam się jakie ćwiczenia zacząć wykonywać rutynowo przed snem w domu na uda? Są potęęężne! ;|

Trzymajcie się