Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
może być:)


Imprezka się udała, przynajmniej ja tak ją oceniam. Zakończyliśmy o 2.00 więc chyba musieliśmy się dobrze bawić. Dzieci się nam pospały to dopiero zorientowaliśmy się, że chyba jest późno. Dietka w miarę, co prawda pozwoliłam sobie na naleweczkę babuni oraz drinka ale po za tym suróweczka, owoce i na tym koniec.

Waga zatrzymała się prawie w miejscu. W sobotę nie ćwiczyłam ale przerzuciłam tonę węgla - więc można zaliczyć.

Najgorsze to to, że dzieci się pochorowały,  i tak się to wszystko pokręciło. Córka na zapalenie gardła, gorączka itp. Syn pewnie to samo ale dopiero do lekarza idzie dzisiaj wieczorem. Oczywiscie numerków brak, przychodnie przepełnione a lekarzy jak na lekarstwo. Jak wszędzie. Dzieci już duże więc same siedzą w domciu a ja w pracy zamiast skupić się na robocie to myślami jestem z nimi. Czy zjadły, jak się czują ( zresztą wiecie o czym mówie). Mąż też dzisiaj rano na gardło narzekał ale do lekarza nie pójdzie.

pozdrawiam wszystkich serdecznie i idę poczytać Wasze pamiętniczki.

Buziaki i dużo zdrówka, nie dajcie się panoszącym się w otoczeniu wirusom!

  • Peysti

    Peysti

    17 listopada 2009, 12:17

    Własnie wirusy są wszędzie, ale nie damy się tym wirusom. Co do imprezki, to musiało być fajnie, skoro nie zauwazyliście która godzina he he :) A co do węgla to naprawdę podziwiam Cię :) Powodzenia i duż o wytrwałości :)