Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
po rozpuście


Najpierw na długi weekend przyjechali rodzice z rogalami marcińskimi- pychotka, trudno im się oprzeć. Zero diety, gimnastyka załatwiona.

Potem w niedzielę o 7 rano wyjazd w delegację- zero diety, zero gimnastyki. Zamiast tego dużo dobrego jedzenia i wieczorem piwa. W środę powrót z delegacji i powrót do diety. Aż dziwne, że nie przytyłam, a wręcz przeciwnie udało się schudnąć odrobinkę (0,2kg).

Odebrałam również swoje badania. Niestety dobrze nie wyszły. Umówiłam się na ponowne usg ( może tym razem dobrze wyjdzie:)) i dalej do lekarzy. Staram się nie panikować, ale trudno całkiem zapomnieć.

Najgorzej zabrać mi się za tę gimnastykę:( 3x w tygodniu biegam na aerobik i to co mam w domu ćwiczyć, to już najzwyczajniej w świecie nie chce mi się:(