Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
4 dzień


Co prawda jeszcze się nie skończył, ale już wiem co zjadłam i co zjem. Ale na początek radosna i zadziwiająca nowina. Wchodzę rano na wagę, a tam... 95,1. Dwa dni temu było 95,9. Nie wierzyłam, ale zważyłam się chyba 10 razy. Nie wiem czy mam racje, ale wydaje mi się, że to świetnie. Ja się w każdym razie cieszę, że nawet w tak krótkim okresie czasu coś spadło. To dodaje mi sił! ;) Ale wracam do teraźniejszości. Dzisiaj miałam lekko pokićkane z czasem i zaburzyły mi się godziny posiłków, ale to chyba nic nie zmieni.
śniadanie (9:45) - 2 garści płatków z mlekiem;
2 śniadanie (14:00 - tak wiem... mało śniadaniowa pora) - 2 tosty z szynką, z odrobiną ketchupu;
podwieczorek (jakaś 16:00, wyprzedził obiad;) - latte;
obiad (pewnie około 17:45) - ryba, kalafior;
kolacja (pewnie koło 19:30) - o ile w ogóle będzie to zjem jabłko;

do tego jakieś 2 herbaty i dużo wody.

Jeśli chodzi o ruch to byłam godzinę na siłowni. I raczej nic innego dzisiaj nie zrobię ze względu na czas, ale i na to, że była to dosyć intensywna godzina, która wraz z wczorajszym bieganiem daje ból kończyn dolnych. ;) Ale chyba powinno mi wystarczyć, bo jak mówiłam, trochę się namęczyłam. Znów nie jest źle, ale mogło być lepiej... Choć może nie. Chyba jest całkiem dobrze. Jak na mnie. Z resztą widać, że nie jest najgorzej, bo choć powoli, to ciągle leci w dół. 

Ogromnie się cieszę i wszystkim życzę wytrwałości. Trzymajcie się! 
  • muzaa

    muzaa

    26 kwietnia 2012, 21:21

    dziękuje Ci za ciągłe wsparcie! ;)

  • xxsomeonexx

    xxsomeonexx

    26 kwietnia 2012, 21:15

    Cieszę się że waga spada:) oby tak dalej :*