Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 21 + problem z bieganiem


Zaczynam się łamać... Wczoraj i dziś miałam tak okropne dni, że nie mogę. Humor kompletnie nie dopisywał, cały czas coś się psuło i nic nie szło po mojej myśli. Do tego kłótnia z najlepszą koleżanką i bardzo mało snu... Dzisiaj w szkole się podłamałam na maksa, już myślałam, że nie wyrobię.
No ale wróciłam do domu i było trochę lepiej. Okropnie mi się nie chciało, ale postanowiłam pójść pobiegać. I tak mnie brzuch rozbolał podczas biegania, że to jakaś masakra  A to dziwne, bo wcześniej czułam się dobrze. Pod sam koniec biegu złapał mnie taki skurcz z lewej strony brzucha, że normalnie zwijałam się z bólu. Dobrze, że byłam już blisko domu, bo bym nie doszła. Ale pewnie ledwo 30 minut dałam radę, może nawet mniej, bo po prostu wysiadałam dzisiaj. Niepokoi mnie to trochę, bo taka sama sytuacja była w zeszłym tygodniu, a to jet na prawdę taki ból, że chociaż chciałam, to nie dawałam rady. Pomyślałam, że porozmawiam o tym jutro z moim panem od wf, bo on oferowałam pomoc i mówił, że możemy do niego przychodzić z jakimikolwiek problemami zdrowotnymi, jeśli potrzebujemy jakieś porady dotyczącej ćwiczeń itp., więc może zapytam go, co to może być... Na pewno jutro odpuszczę bieganie, a spróbuję w domu się poruszać trochę, może wezmę steper albo płytkę z fitnessem. Mam nadzieję, że przy tym ten ból się nie pojawi.
Dietę niby trzymam dalej, ale co z tego, jak z ruchem tak kiepsko idzie? Mam zamiar kupić karnet na basen. Nie lubię chodzić na basen, bo wstydzę się, ale kocham pływać i przynajmniej to jest dla mnie przyjemność, nie to co bieganie czy łażenie na tym steperze. Mam nadzieję, że dotrzymam tego i już niedługo będę latać na pływalnie. Waga krąży między 92-93 i to już pewnie od dobrego tygodnia czy dwóch  Naprawdę nie jest dobrze no. Boję się, że sobie odpuszczę, a nie chcę, bo muszę w końcu doprowadzić tę walkę o sobie do końca. Nie wytrzymam już dłużej ze sobą, jak dalej będę tak wyglądać.
Ale nie jest dobrze, oj nie... Nie wiem co to będzie  W każdym razie trzymam za Was kciuki, oby Wam szło lepiej niż mi. Powodzenia.
  • AnnaBella28

    AnnaBella28

    30 października 2013, 09:51

    Ja tez mialam problemy z bieganiem na poczatku. Sprobuj z plywaniem. Nie przejmuj sie ludzmi na basenie. Oni wszyscy tez patrza na siebie. :) A jak bardzo chcesz biegac to chyba 580Selene ma troche racji.. Postaraj sie biegac wolniej, albo po prostu krocej. Na przyklad. 2 min biegu + 2 min marszu i tak 6-8 powtorzen. Pozniej zmieniaj proporcje... 3min + 2 min marszu, pozniej 4min + 2 min marszu... az bedziesz mogla przebiec 30 min bez zatrzymywania, kolki, bolu, zadyszki etc. Tylko, ze jak masz problem z waga i nigdy wczesniej nie biegalas to takie dojscie do 30 min powinno zabrac min 8 - 10 tygodni!. Poszukaj w necie jakis treningow.. Dasz rade. Sluchaj tez swojego organizmu. Jak boli to odpusc troche. Jak nie boli to tez nie przesadzaj ze zaczniej biegac niewiadomo ile. TRZYMAM KCIUKI! :)

  • 580Selene

    580Selene

    29 października 2013, 21:04

    Rozgrzewka na początek biegania!!!! brak rozgrzewki podnosi ryzyko napotkania kolki. To po pierwsze! Dalej ....być może Twój organizm nie jest gotowy na pełne pokonanie dystansu w zakładanym przez Ciebie tempie. Nie biegaj szybko, ustal miarowe tempo, nie zaczynaj od razu sprintem bo zabraknie Ci po 3 minutach tchu! A potem masz ten ból! Nie zmieniaj tempa bo on się pojawi! jeśli złapie Cie kolejnym razem, uspokój tempo i oddychaj równo a zniknie. Na koniec rozciągnij się porządnie by NIE BYŁO ZAKWASÓW! I nie poddawaj się! Dasz radę! Pierwsze kroki masz już zrobione! Kilkanaście lat temu biegałam dzień w dzień przez całe wakacje i schudłam z 85 kilo do 52! Jak się chce to się osiąga to co się chce! Ty dasz radę tylko się nie poddawaj! WALCZ! Jeśli uważasz, że biegi są dla Ciebie za ciężkie na ten moment, polecam nordic walking. Chodzenie z kijami spala bardzo dużo kalorii ponieważ pracuje 40% więcej partii ciała niż podczas samego chodzenia! Nie poddawaj się! Powodzenia

  • YinYang

    YinYang

    29 października 2013, 20:50

    Nie załamuj się. Już tyle udało Ci się osiągnąć, że wielka szkoda byłoby to zaprzepaścić. Trzymam kciuki za Ciebie :) Wierzę, że dasz radę!!!