Niestety. Rozpierająca duma gasła przy każdym kęsie: tłuściutkiego pączka i pseudo-dworcowej- pizzy na zimno. Kompulsy i to coś, nie wiadomo co.
Czy to wysiłek intelektualny tak na mnie oddziałuje, czy wczesne stawanie?
Fakt smutny ale prawdziwy. Pomimo torby pełnej dobrego jedzonka, rzuciłam się na świństwa. Szkolny weekend z wielkim minusem! :(
Uch, dobrze, że jutro poniedziałek. Skończy się @, skończyła się choroba - będę działać. Bez ćwiczeń słabe skutki. Do boju!!!
kaasztaanek
11 października 2010, 10:18nie poddawaj się:)
bebeluszek
10 października 2010, 19:50juz sie uspokajamy. i spokojnym krokiem idziemy do celu :) witaj kochana myfonio! bedzie lepiej! moze to bylo po prostu zmeczenie.....praca, kotrola, zdroie, a do datkowo brak weekendu...dbaj o siebie :) cmoki!