Zmęczona jestem... dietowanien... marchewką na śniadanie,
lecho na obiad, surówką na kolacje... w przenośni, ogólnie dietowaniem
bez skutku. Hm, może nie bez skutku (nie tyje), ale bez rezultatów.
Weekend wzrost, tydzień w dół. Stara a głupia. Zero nauczki.
Chyba na chwilę wrócę do korzeni. Trochę więcej białka i ruchu... (Na chwilę z białkiem, na stałę z ruchem).
Bo wiem o czym pisała Basia - ciało rok temu było inne: gładsze, jędrniejsze.
Jak wystartuję z nieco ściślejszą dietą, zmobilizuje mnie to do ćwiczeń,
które mam nadzieję będą mi towarzyszyły całą jesień, zimę itd...
Bo jak nie teraz, nie w tym momencie, na przedsionku jesieni, to dobrze
wiem, że jesienną chlapą nie zmuszę się do niczego. Muszę znowu
sprawdzić, że sprawia mi to przyjemność i zwalczyć lenia.
Z białkiem z umiarem, dodam go trochę więcej (bo szamam praktycznie same
warzywa i owoce ostatnio-sezon wiadomo) i odstawie kilogramy owoców,
uspokoję cukier. Mam nadzieję, że rezultat mnie zmobilizuje dodatkowo.
To tyle.
Postanowione, upulicznione, wycofać się głupio
mate1
29 sierpnia 2011, 09:02Z owocami nie można przesadzac podczas diety one sa prawie jak słodycze zjesz 5 śliwek a efekty jakbys wciągnęła tabliczke czekolady. Myslę ze pomysł masz bardzo dobry teraz tylko wprowadzamy go w życie. U mnie po weekendzie niestety też waga w górę
olasek86
29 sierpnia 2011, 06:36owoce owszem są zdrowe i potrzebne w diecie ale podczas odchudzania powinno się na nie także uważać bo mają fruktozę - cukier który w nadmiarze odkłada się na ciałku. Jedz więcej białka, warzyw i pieczywa pełnoziarnistego. Pozdrawiam