Pomału otrzepuję (z wyobraźni) okruszki pączków... niemetafizycznych. Przeciwnie, tłustych i pysznych.
Małymi kroczkami wychodzę z kokonu bólu...
Cichutko, dyskretnie - tak żeby ból i kompuls bólowy nic nie wiedziały, planuję dzisiejszy dzień - dietka i ćwiczenia...
Muszę się poruszać, tak chociaż troszeczkę - żeby ciało wiedziało gdzie ma mięśnie...
Wykoleiłam się i tak błądzę już od 2 tygodni...
Chcę, muszę wrócić na właściwe tory.
serek biały 120, pomidorek 20, rzodkiewki 20 = 160
marchewka 20, jabłko 100 = 120
warzywka 180 duszone w woku z makaronem chińskim 200 = 380
660 kcal
cdn...
basiaaak
16 stycznia 2014, 12:50Pączki też są czasami potrzebne :) Aczkolwiek ja jadam je tylko raz do roku. I mimo, że nie raz mi tak w sklepach pięknie pachną to potrafię się powstrzymać przed zakupem (aż dziwne)
naja24
16 stycznia 2014, 08:01powoli do celu :) miłego i udanego dnia