Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ostatnia godzina pierwszego...


dla mnie zawsze najłatwiejszego, a dziś... ech wcale aż tak łatwo nie było.

Lekkie śniadanko, długi spacer do mojej "bazy" po nartki i wreszcie kilka kilometrów cudownego biegu przez zasnieżony las... ach. Spacer powrotny, endorfiny szaleją aż nastapił  wieczór. Zjadłam kolacje, a w brzuchu burczy. Herbata, jabłko, dalej burczy... Mały jogurt - burczenie, ssanie. Ratunku! Gryzę sie w język, żebym go tylko nie połknęła!

Morfeuszu przybywaj, zabierz w kraine gdzie nie odczuwa sie głodu...

 

  • martusiaF

    martusiaF

    5 stycznia 2010, 10:57

    biegówki!!! ale super!!! no takim wysiłku nie dziwne że byłaś ciągle głodna :) udało Ci się ostatecznie zasnąć bez ulegnięcia pokusie?

  • see.meee

    see.meee

    4 stycznia 2010, 23:37

    mmmm ja też chcę tak pobiegać, pozazdościć :) a język schowaj do kieszeni i nie wyjmuj do jutra:D