Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Moja nowa waga

Wczoraj zakupiłam wagę.

Pomysł z chodzeniem do koleżanki był super, ale nie do końca. Po pierwsze szłam do niej już po śniadaniu/2 śniadaniu, no i przez to waga nie pokazywała mi tej prawidłowej porannej a po drugie mój dzień ważenia to piątek a jakoś tak wypada, że co piątek wyjazd i nie mam jak się do niej wybrać, więc ważę się w czwartek lub niedzielę... Bez sens.

Dlatego poszłam do Brico i kupiłam nową wagę zważyłam się na niej dziś golusieńka, wypróżniona a tam... Cóż 112...

Wiem, że każda waga waży inaczej, posiada jakiś tam błąd statystyczny... i że powinno się wciąż na tej samej ważyć, ale co zrobić jak franca- waga odwija się ogonem i przestaje działać??? Trzeba zakupić nową...Cóż wracam do punktu wyjścia, może do piątku uda mi się chociaż zgubić te pół kg i wyjdzie, że tylko trochę przytyłam... Choć schudłam!

Przykro mi trochę, czy moja nowiusieńka waga nie mogłaby wahać się w tą drugą- przyjaźniejsza stronę? ;)