Od czego by tutaj zacząć... Może tak... Dzisiaj dzień trudny dla mnie, a poza tym kaloryczny zdaje się... Dlaczego? Otóż moja kochana mama jest taka uparta, że pomimo iż prosiłam ją o warzywa na patelnię stwierdziła, że muszę zjeść normalny obiad tj. ziemniaki, kotlet, surówka.. Nie wiem ile tam kalorii mogło być.. Ale tak szacunkowo wychodzi mi, ze od rana zjadłam jakieś 1050kcal.. A jeszcze imieniny dziadka.. Nie da się nic nie jeść, bo to by było podejrzane.. A nie chcę się tłumaczyć, że jestem na diecie, bo tam raczej takie przedsięwzięcia zwolenników nie mają.. I cóż tutaj mogę poradzić.. JAK ZWYKLE... Jak idzie mi dobrze, to coś zawsze musi mi popsuć szyki.... Potem to się staje coraz trudniejsze.. Aż w końcu człowiek pęka i je, i je i tak w nieskończoność... Ale co ja Was tutaj będę zanudzać.. Dodam tylko, że u nas przyjemnie na polu, niestety nie ma słońca, ale taka pogoda po tygodniu upałów jak najbardziej wskazana :P Cóż.. Może jeszcze uzupełnię wpis wieczorem, a teraz poczytam co u Was ;*
PS. Pytałyście się mnie jeszcze o motywację.. No cóż stała się nią moja chuuuda kuzynka, która myśli, że wie wszystko i że przez to jak wygląda jest the best... Wredne dziewczę, ale w gruncie rzeczy jeśli się nie kłócimy to się "loffciamy".. Taa... Dziwne są te nasze relacje, ale jakby tak przeanalizować wszystko to jednak nudno nam by było bez siebie..
EDIT!
Nie bardzo szczerze mówiąc uśmiecha mi się zdawać relacje po tych całych imieninach.. Dlaczego? To chyba jest jasne moja SŁABA (nie wiem dlaczego nazywana z reguły silną) wola zawiodła... Nie dało się powsztrzymać przed jedzeniem i chyba troochę przesadziłam... Ba, trochę.. Chyba nawet bardzo.. wiem, wiem piszę to tak łagodnie.. Prawdę powiedziawszy powinnam od razu napisać: ZAWALIŁAM! Jeszcze to mi pozostało. Odwaga- potrafię się przyznać do swojej słabości.. Ale czymże to jest w obliczu tylu wad?
Właśnie tak.. Nic dodać nic ująć...
Ale ostatnio pojawiło się światełko w tunelu.. A mianowicie w padłam na good pomysł.. Otóż... BĘDĘ JESZCZE WIĘCEJ WYCISKAĆ.. Dieta i owszem, ale to na drugim planie... Najpierw aktywność, potem dieta... Potem dieta najpierw aktywność!!! :) heh.. Już teraz ciesze się na myśl, że będę duuużo ćwiczyć.. Ale to już teraz nie przelewki.. te wszystkie treningi Mel i Chodakowska to było przygotowanie tzw pierwszy etap.. Teraz muszę znaleźć coś HARD.. Pomożecie? :)) No bo ja w końcu się zmęczyć chcę ;P
Dobra kończę te... wypociny.. I idę hm... no nwm.. do Was może.. :)
Betka-69.5
23 czerwca 2013, 22:09Skarbie, to Twoje życie, i inni nie mogą Ci nic narzucić, jeśli sama tego nie chcesz :D. Jeśli sama nie powiesz im, że chcesz zadbać o swoje zdrowie, oni o to nie zadbają... A co do imprez, polecam przygotowanie czegoś samej i przyniesienie tego dla wszystkich do poczęstunku na imieniny lub jakąkolwiek imprezę z jedzeniem. Nie przyjdziesz z pustymi rękoma, i będziesz jeść jak inni, i to dietetycznie. Wilk syty, i owca cała :D.
adorablee
23 czerwca 2013, 14:07tak jak pisałam IIN- Impossible is nothing. Chcę właśnie mocno w to wierzyć, że niemożliwe jest niczym i to tak w nieskończoność stąd ten znak nieskończoności, jednak wiadomo to też ta kwestia, że podobał mi się. A co do Twojej dietki to może skup się na tym, żeby właśnie nauczyć się jeść tak jak Twoja rodzina, ale w odpowiednich porcjach wszystko i ilościach, a np. śniadania i kolacje po swojemu.
colorovax3
23 czerwca 2013, 13:26Ej bedzie dobrze, ja ostatnio mialam tyle wesel i imprez, ze chcac nie chcac sie przytylo..