Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Chory dzień siódmy !!!


Oj to był męczący dzień... Dopadła mnie choroba, z córki przeszło na mnie. Już noc była okropna. Śniłam, że zjadłam frytki - serio. Obudziłam się zlana potem, tyle, że ten pot to już chorobę zwiastował !!! Do tego doszło zamówienie przygotowania BABY SHOWER na sobote, na 20 osób. Wstałam o 5 żeby zacząć przygotowywać dekoracje cukrowe, za wypieki wezmę się dopiero w piątek. Z nosa leci, gorączka i siły brak. Słuchajcie jaką ja ochote na rosół miałam i na słodką herbate z cytryną. Myslę sobie dziś mija tydzień, NIE ZBOCZĘ Z KURSU, TRZEBA BYĆ WYTRWAŁYM !!! Pozamieniałam troszkę posiłki, żebym zamiast potrawki z kurczaka miała zupe, a zamiast banana, kiwi (ma bardzo dużo witaminy C). Podczas choroby jestem zawsze bardzo zupowa i owocowa. Tak wytrwałam do końca dnia, bez zachcianek - no prawie...

 Nadszedł czas ćwiczeń. Zwykle ćwiczę z KFO i trenerem, dziś wiedziałam, że nie dam rady poćwiczyć dwa razy - brak czasu, bo zamówienie goni i do tego gorączka. Sprawdziłam, za pomocą których ćwiczeń spalę więcej kalorii. Trafiło na KFO. O MATKO KOCHANA. Co ja najlepszego wybrałam. Myslałam, że ducha wyzione, bo oczywiście akurat dziś trafiłam na intensywny trening interwałowy - spalanie tkanki tłuszczowej. Nie wiedziałam, że człowiek może się tak spocić.

Pięknego dnia ciąg dalszy. Teściowie wpadli z wizytą - widzicie, jak człowiek ma pod górkę to po całości. Ludzie wyjeżdżając za granicę zazwyczaj tesciów zostawiają w matczynym kraju, ale moi byli w Kanadzie przede mną !!! Moje słoneczka mieszkają w tym samym kraju, mało ??? W tym samym mieście - jeden tylko plus, że my na jednym końcu miasta, a oni na drugim. Teściowa - franca jedna, wiedziałam, że nie lubi mnie co najmniej tak jak ja jej - przywiozła ptasie mleczko... MOJE UKOCHANE, KOKOSOWE, WEDLOWSKIE PTASIE MLECZKO. Niby dla Maleńkiej (ja dziecku słodyczy nie daje i ona o tym wie) ale ja wiem, że to był zamach na moją diete, bo niby dlaczego je otworzyła i postawiła okok mnie ??? Nie dałam jej satysfakcji, nie zjadłam, nawet nie spojrzałam w kierunku tych pyszności. Jak tylko wyszli za próg, zakopałam te diabelskie pokusy w najskrytsze zakamarki mojej kuchni. Najważniejsze, że wytrwałam. Kolejny dzień za mną. Jutro pomiary. Sama jestem ciekawa czy są jakieś efekty. Od niedzieli nie staję na wagę.

Jeszcze jedno. Teściowa ma miażdżyce, to ja ją golonką wezme   ]:> ;)

  • paula12398

    paula12398

    12 stycznia 2017, 20:36

    Świetnie, gratulacje! Jak czytałam o tych pokusach, przed doczytaniem momentu, że wytrzymałaś już i tak wiedziałam, że dasz radę! :D. Świetnie, oby tak dalej to na pewno będziesz motywacją dla wszystkich nie tylko dla mnie :D

    • Natee86

      Natee86

      12 stycznia 2017, 21:31

      Dziękuję Ci ślicznie!!!

  • roogirl

    roogirl

    12 stycznia 2017, 17:46

    Ja wolę ptasie mleczko milki. Też nas ostatnio teściowie odwiedzili, z prezentem w kopercie nie wiadomo po co.

    • Natee86

      Natee86

      12 stycznia 2017, 18:41

      Widzę podobny stosunek do teściów mamy !!!

  • Greta35

    Greta35

    12 stycznia 2017, 15:40

    tak trzymaj a efekty beda cudowne :)

    • Natee86

      Natee86

      12 stycznia 2017, 18:40

      Dziękuje. Też mam taką nadzieje !!!

  • teologg

    teologg

    12 stycznia 2017, 08:22

    brawo za ptasie mleczko :-)

    • Natee86

      Natee86

      12 stycznia 2017, 18:42

      Dziękuję. Pokusa była silna !!!

  • Nattiaa

    Nattiaa

    12 stycznia 2017, 07:39

    rośnie nam kolejna weteranka :)

    • Natee86

      Natee86

      12 stycznia 2017, 18:42

      Dzięki !!!