Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Siła przyzwyczajenia


Bo okazuje się, że żeby zmienić złe nawyki to wcale nie jest potrzebna silna wola ale zmiana przyzwyczajeń. Najlepiej tak, żeby te złe sobie obrzydzić i siłą rozpędu wpaść w te dobre. Czyli nie że napełnię sobie lodówkę pysznościami i będę ćwiczyć wolę by po nie nie sięgać, ale że opróżnię je ze słodkości i jeszcze odetnę sobie wszelkie możliwości innego ich dostania. Jeśli w danym sklepie zawsze mnie kusi alejka z czekoladami, to zmieniam sklep. Jeśli wprost nie mogę obejść się bez pączka wieczorem to sprawdzam co tak naprawdę wywołuje tę chęć: czy jak zjem inną przekąskę to ochota na pączka mija, a może to tylko kwestia nagrody - może jak sobie zrobię maseczkę/herbatę/wystrzałowy makijaż próbny to to zadziała tak samo. Chodzi o to by obiekt pokusy usunąć sobie sprzed oczy a najlepiej w ogóle utrudnić do niego dostęp. To tak jak z kompulsywnym sprawdzaniem telefonu - nie wiem czy też tak macie, ale ja wprost jestem uzależniona od ciągłego sprawdzania czy ktoś napisał na whatsappie, FB, Twitterze, albo co się dzieje. I nie pomaga wyciszanie aplikacji, ba, mi nawet nie pomogło ich zlikwidowanie i każdorazowe logowanie, bo znajdowałam sobie innych "następców" gdzie się logować nie musiałam (Vitalia, fora, Pudelek, etc.). Ale pomogło całkowite wyłączanie telefonu. Może dlatego że włączyć go z powrotem to już trochę większy wysiłek, a poza tym mam takie wewnętrzne przekonanie że i tak nadwyrężona bateria jeszcze bardziej się zużywa :)

także dziewczyny, jest nadzieja, po prostu warto zrobić przemeblowanie wokół siebie. I nie jedno, nie dwa, a do skutku, aż się znajdzie przyczynę tego co złe nawyki zaspokajają.