Wstałam rano spożyłam koktajl dodający mocy i poszłam pobiegać, ludzie normalnie o tej porze smacznie śpią, a ja nie :D biegnę i wylewam siódme poty ale 5 km na liczniku było, potem odpoczynek, obiadek, i to, że ja długo nie umiem usiedzieć w miejscu to znowu rower i tym razem 12 km haha wiec w sumie spaliłam prawie 1000 kcal :D
Ile to człowiek musi się napocić aby spalić to i owo a spożyć je z powrotem jest bardzo łatwo, bo to ciacho, chipsy i inni kusiciele czyhają na nas.
Wiecie chyba osiągnęłam swój mały sukces, bo słodycze stały mi się obojętne. Na stole leżała czekolada z orzechami a ja nic, jakbym była na nią obrażona :D nie tykam i nie cierpiałam z tego tytułu. Z przekąsek sięgnełąm po orzechy i własne owsiane ciasteczka mocy :D Tak więc niedziela - jak najbardziej dzionek udany początek nowego tygodnia ! :)