A było tak pięknie.
Znaczy, wiecie.
Schudlam 5 kg i przyszła TA IMPREZA.
A po niej ciąg.
Spuchnięcia.
Żarcia.
ODPUŚCIŁAM.
Nie wiem ile ważę.
Jutro wejdę na wagę. Dopiero.
ALE ALE ALE zamiast kebaba zjadłam serek wiejski na wieczorze z uK.
Teraz piję desperadosa. Małego. Ze słoika.
Czekał na mnie od dawna.
Wyrzuciłam stertę ubrań.
Posegregowałam te, które zostały.
Mam piękne legginsy dżinsowe... chciałabym takie z Lee.
To moje marzenia - na 75 kg ;)
Jadłospis...
Cóż.
I. 2 kromki chleba ciemnego + bigos (czyli spoko)
II. Obiad (mięso pieczone, ziemniaki, surówka) spoko + 5 kostek czeko (nie spoko)
III. 3 daktyle + pierś z kurczaka (spoko)
IV no i to piwo (nie spoko)
ALE:
ZERO MLEKA DZIŚ (a tak uwielbiam kawę z mlekiem).
Dzisiaj wracam do wypełniania tabelek w plannerze. I może właśnie rozpocznę sobie na nowy miesiąc...
Wszak jest jesień.
Tak.
Mój plan na jutro:
zmierzyć się
zwarzyć
I. 2 kromki razowca + szynka + warzywa + herbata zielona
II serek wiejski + herbata zielona + 3 daktyle
III obiad (pewnie to co dzisiaj)
Bieg (6 km), ćwiczenia (brzuszki, boczki, deska), rozciągani
Może jutro zrobię wishlistę.
Zamówiłam sobie śliczne tuniki z h&m.
Mam upatrzony rozkloszowany płaszcz.
Buty od Lasockiego mają kropkę kleju na języku i nie wiem czy je wymienić czy zanieść do szewca.
Cóż.
Niech piękna kobieta na tapecie mojego telefonu będzie początkiem wszystkiego.
Makutraa
15 września 2015, 20:20Buty wymień, mają pewnie egzemplarz bez kleju :)
NieNibylandia
16 września 2015, 08:19No właśnie nie mieli ;(