Cześć!
Oj, jak dawno mnie tu nie było! A tak wiele się pozmieniało...
Przede wszystkim: przytyłam. I to baaardzo, bo ważę 58 kg. Niezbyt fajnie, ale po prostu byłam taka szczęśliwa, że mi to nie przeszkadzało. W sumie dalej mi to nie przeszkadza, jednak dużo lepiej czułam się w swoich 53 kg. ;) Jedynym plusem jest to, że cycki mi urosły, co zauważył mój dobry przyjaciel/facet (?). No w sumie nie mam pojęcia jak to jest, a zapytać go, nie zapytam, bo się okropnie boję. Zachowujemy się jak para, ale on chyba nie lubi słowa "związek" czy też "zobowiązania".
No cóż. Czasami myślę, że on na mnie nie zasługuje. To chłopak, który mówi, że jestem najważniejsza, ale o 1 w nocy nie chce mu się odprowadzić mnie do domu, bo woli grać na playstation. I nie, nie ma 12 lat. Ma skończone 18...
Chciałabym, żeby w końcu zobaczył, że jednak może mnie stracić i żebym w końcu usłyszała, że naprawdę mu się podobam...
Dodatkowo on uważa, że jestem głupia. No cudownie nie? ;D Ale przynajmniej jest ze mną szczery, co w nim bardzo cenię.
A więc mam parę postanowień na grudzień:
1. Przestać jeść jeden posiłek na dzień (od rana do wieczora -_-). Nie jeść słodyczy. Mogę pozwolić sobie na nie tylko 2 razy w miesiącu.
2. Trzymać się diety 1500-1600 kcal. Wiem - dużo jak na odchudzanie. Ale ja nie chcę znowu tracić cycków, a po drugie jest zima, a mam tak, że przy odchudzaniu jest mi zimno nawet w lecie.
3. Więcej myśleć, czytać, uczyć się, ćwiczyć pamięć. I przede wszystkim - ostro pracować nad przygotowaniami do drugiego etapu olimpiady z historii.
4. Łykać skrzypovitę, raz w tygodniu nakładać sobie jedwab na włosy oraz kupić porządną odżywkę. Po za tym zadbać o cerę, bo jest w okropnym stanie (może od tej ilości słodyczy?).
5. Używać co dwa dni pasty wybielającej i przede wszystkim nosić aparat na noc, o czym zawsze zapominam.
6. Uprawiać sport. 4 razy w tygodniu wf, dwa razy w tygodniu basen. Wyjątek: okres.
7. Myśleć zanim coś powiem, bo czasami naprawdę mówię głupoty. Ten punkt chyba będzie najtrudniejszy do zrealizowania. ;D
Oj, jak dawno mnie tu nie było! A tak wiele się pozmieniało...
Przede wszystkim: przytyłam. I to baaardzo, bo ważę 58 kg. Niezbyt fajnie, ale po prostu byłam taka szczęśliwa, że mi to nie przeszkadzało. W sumie dalej mi to nie przeszkadza, jednak dużo lepiej czułam się w swoich 53 kg. ;) Jedynym plusem jest to, że cycki mi urosły, co zauważył mój dobry przyjaciel/facet (?). No w sumie nie mam pojęcia jak to jest, a zapytać go, nie zapytam, bo się okropnie boję. Zachowujemy się jak para, ale on chyba nie lubi słowa "związek" czy też "zobowiązania".
No cóż. Czasami myślę, że on na mnie nie zasługuje. To chłopak, który mówi, że jestem najważniejsza, ale o 1 w nocy nie chce mu się odprowadzić mnie do domu, bo woli grać na playstation. I nie, nie ma 12 lat. Ma skończone 18...
Chciałabym, żeby w końcu zobaczył, że jednak może mnie stracić i żebym w końcu usłyszała, że naprawdę mu się podobam...
Dodatkowo on uważa, że jestem głupia. No cudownie nie? ;D Ale przynajmniej jest ze mną szczery, co w nim bardzo cenię.
A więc mam parę postanowień na grudzień:
1. Przestać jeść jeden posiłek na dzień (od rana do wieczora -_-). Nie jeść słodyczy. Mogę pozwolić sobie na nie tylko 2 razy w miesiącu.
2. Trzymać się diety 1500-1600 kcal. Wiem - dużo jak na odchudzanie. Ale ja nie chcę znowu tracić cycków, a po drugie jest zima, a mam tak, że przy odchudzaniu jest mi zimno nawet w lecie.
3. Więcej myśleć, czytać, uczyć się, ćwiczyć pamięć. I przede wszystkim - ostro pracować nad przygotowaniami do drugiego etapu olimpiady z historii.
4. Łykać skrzypovitę, raz w tygodniu nakładać sobie jedwab na włosy oraz kupić porządną odżywkę. Po za tym zadbać o cerę, bo jest w okropnym stanie (może od tej ilości słodyczy?).
5. Używać co dwa dni pasty wybielającej i przede wszystkim nosić aparat na noc, o czym zawsze zapominam.
6. Uprawiać sport. 4 razy w tygodniu wf, dwa razy w tygodniu basen. Wyjątek: okres.
7. Myśleć zanim coś powiem, bo czasami naprawdę mówię głupoty. Ten punkt chyba będzie najtrudniejszy do zrealizowania. ;D
Mam wielką motywację i nie zepsuję tego. Chcę czuć się piękna.
Jutro jeszcze sobie odpuszczę, ale wtorek zjem tylko 1000 kcal, bo mam okropnie rozepchany żołądek... A prawdziwa dieta zacznie się w środę. Zważę się, zmierzę, może zrobię zdjęcia i wstawię.
Pozdrawiam wszystkich, którzy jeszcze o mnie nie zapomnieli. ;)
Do środy! ;)
kasiolekkk
28 listopada 2010, 21:41suuper że wróciłaś!;) mi też się przytyło dokładnie jak i tobie..z 53 do 58;/ i teraz powracam do jutra na dobre tory;) trzymam za ciebie mocno kciuki;**