Cześć! :)
Wiem, długo mnie tu nie było. To z kilku powodów - po pierwsze z dietą niezbyt mi się udaje. Ale jednak to tylko 56 kg - non stop utrzymuje mi się ta waga. Do wakacji zgubię znowu te 3kg, bo jednak przy 53 czułam się najlepiej. :)
Po drugie mam taką wadę - jeśli już się do czegoś biorę - robię to w 100%, całkowicie się temu poświęcam. Ale potrafię tak tylko z jedną rzeczą. A teraz dla mnie najważniejsza jest olimpiada, którą piszę 31 stycznia. Cała nowożytność! Zrobiłam już 2/3 i wyszło mi około 300 dat, 250 osób i powyżej 300 pojęć.
Właśnie to odciąga mnie od diety - dużo się uczę, a przez to non stop chce mi się jeść.
Po za tym byłam szczęśliwa. Pamiętacie największego gnojka pod słońcem czyli pana B.? Można powiedzieć, że byliśmy nieoficjalnie razem. Czemu nieoficjalnie? Całowaliśmy się, przytulaliśmy (jak więcej wypił to przy jego kumplach też), ale... on nie chciał ze mną być, bo "nie psujmy naszej przyjaźni".
Proszę nie oceniajcie mnie. Godziłam się na to, bo byłam zaślepiona miłością. I na początku pisał mi "kochanie", codziennie "kocham cię", "ślicznotka". Ale skończyło się. Dlaczego? Nie wiem. Zwróciłam mu na to uwagę. Napisał jedno czy dwa komplementy, znowu się skończyło. I tak parę razy. Powiedział mi, że nie wie czy "to" jest tego warte?! Naprawdę wymagam aż tak dużo? Starczyłoby mnie jedno zapewnienie, że dalej mu zależy na dwa tygodnie...
Ok, teraz nasze randki. Raz wziął mnie do kina. Inne nasze spotkania wyglądają tak - idziemy z jego kumplami na piwo do baru. Mówię "chcę colę". Ale z nimi nie pije się coli... Czasami jak już na mnie bardzo naciskają to biorę karmi, redsa, coś co smakuje jak oranżada, bo NIENAWIDZĘ piwa.
Wszystko dla niego. Wczoraj zapytałam go czy zarezerwuje jeden wieczór dla mnie, bez kumpli (ma wolną chatę na cały tydzień). Co usłyszałam? "Za dużo byś chciała".
Cudownie prawda? To wszystko dlatego, że myśli, że ma mnie w garści. A ja mam tego dość! Dziś napisał, żebym wpadła do pubu, ale nie wpadłam. Nie odpisuję mu! Boli, naprawdę boli.
Wiecie co jest najgorsze? Że jestem od niego uzależniona. W końcu mija 3 rok, kiedy go kocham... A wcale nie powala sobą.
Wygląd nie jest najważniejszy.
Jego charakter? Nietolerancyjny. Zawsze musi postawić na swoim. Uwielbia się nawalić. Nazista. Rasista. Manipuluje ludźmi (w tym mną, ale ja to dostrzegam po pewnym czasie...).
Zalety? Można z nim pogadać (oczywiście nie o wszystkim). Stara się być szczery. Momentami jest naprawdę słodki.
Dziewczyny czy ja naprawdę zasłużyłam sobie na takie coś?
Wiem, że pewnie dla niektórych będzie to za długie, ale przynajmniej się wyżaliłam.
Pozdrawiam wszystkie!;*
kasiolekkk
20 stycznia 2011, 22:05ehhh kochana ja cię rozumiem..zakochana dziewczyna poświęci baardzo duzo;) a faceci juz tacy są;) moim niezawodnym sposobem na poskromienie mojego faceta jest wzięcie go na przetrzymanie;) dzień nie oddzywania i koleś wymięka;) powodzenia;***