Bry dzionek! Kolejny dzień mija, a ja wciąż dążę do celu i nie poddaje się. Jaka radość z tego płynie :) Jutro będzie już tydzień z Ewką , a tym czasem odpoczywam. Dzisiaj sobota bez Skalpela. Rano, jeszcze przed piątą wyszłam na godzinkę jeżdżenia rowerem, potem poranna toaleta i śniadanko, a później do pracy. 10 godzin zbierania malin. Nie jestem szybkim zbieraczem, ale na godzinę wyszło mi po 6 zł, więc powodów do narzekania nie mam. Miło spędziłam czas ze współpracownikami. Do domku wróciłam spacerkiem. Teraz kolacja, tradycyjnie 200g kefiru i owoce, dzisiaj w menu mała nektarynka i trochę winogron. Nareszcie pogoda się trochę poprawiła, aż chce się siedzieć na podwórku (albo zbierać maliny...). Jutro są urodziny mojej najmłodszej siostry, a ja przecież postanowiłam nie jeść słodkiego. Mama nie przepuści mi tortu, więc w tą niedzielę jest trening i nie ma odpoczynku :)
Rano rowerek. Ostatnio czuję, że dzień bez przejażdżki jest tak jakby zmarnowany. Po rowerze dopisuje mi lepszy humor i mam lepsze nastawienie. To pewnie wpływ tego lasu, którym jeżdżę, cudowna natura, ta uspokajająca zieleń :)