Kiepsko u mnie z systematycznością wpisów, chociaż wiem, że to pomaga. Mimo to, gdzieś po cichu walczę. Szykował się potężny kryzys, na szczęście upały przyszły w porę i dietowo bardzo dobrze. Mam ciągle duży problem z regularnością posiłków i ich ilością, ale każdego dnia staram się o tym pamiętać. Przede wszystkim ruszyłam dupsko i spacery z psem wydłużyły się z 15 minut 3 razy dziennie, do minimum dwóch godzinnych i dwóch 15 minutowych. Czuję się o niebo lepiej,do tego sprawiłam sobie rower i po 4 latach przerwy w jeżdżeniu na nowo odkrywam jego uroki. Kilka dni temu niefortunnie ukruszył mi się ząb (jedynka:/) i w oczekiwaniu na wizytę zmuszona byłam sobie radzić trochę inaczej z jedzeniem;) Efekt był taki, że kromkę chleba kroiłam na bardzo małe , centymetrowe kawałeczki i długo przeżuwałam. Męczyłam taki posiłek około 20 minut, po czym zaskoczona odkryłam, że jestem najedzona i przy okazji stwierdziłam, że jest to nienajgorszy patent na naukę, by nie pochłaniać jedzenia w ciągu 3 minut, a normalnie jeść- bez pośpiechu i nie tak, jakby ktoś miał mi zabrać skarby z mojego talerza;) Dodatkowo koło 1,5 miesiąca temu zainstalowałam sobie na telefonie krokomierz i ze smutkiem stwierdziłam , że z trudem wyrabiam połowę z 10 tyś kroków dziennie zalecanych jako minimum. Stąd zmiana w aktywności, jednak pomocne i mobilizujące jest to cudo:)Potrzebuję w moim życiu sukcesu(!) i mam nadzieje, że jestem na jak najlepszej drodze. Będzie już tylko lepiej, we wrześniu lecę na Kretę i to jest mój dodatkowy motywator;) Postaram się pisać częściej niż raz na kilka miesięcy, ale nie obiecuję, że się uda;) Dobrej nocki i trzymam kciuki za Wasze zmagania;)