Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
tydzien na straty.


jak w tytule. Waga nie spadła, a nawet wzrosła.Diety nie stosowałam, choć jadłam raczej zdrowo. Wpadła jakaś czekolada po drodze:( w ostatnim tygodniu nie miałam ochoty na ćwiczenia. Gorzej idzie mi z wodą, a było naprawdę super.

Wniosek tylko 1: trzeba walczyć każdego dnia od nowa. Jeszcze nie pora na swietowanie.

Od jutra stosuje się ponownie do diety. Każdy zmarnowany tydzień, oddala mój cel.

będę też częsciej tu pisac, bo to mi pomaga. Zebrac mysli, podsumowac dzien, pomyslec o kolejnym.

Męża nadal nie ma, tzn przyjezdza tylko na weekendy, ale nie ma zbyt wiele czasu dla mnie:( zaczyna mnie ta sytuacja męczyć - miała być praca do zrobienia w 3 tygodnie, a pewnie skończy się na sześciu:( Wkurza mnie, ze wszystko spada na moja głowe- bo po zajęciach zmęczony, musi odespać, z dzieckiem pobawi się chwilę. Ja wakacji też nie mam- pracuję, ogarniam dom i dziecko. Jak ją położe, to znów siadam do pracy.Sorry, że tak jęczę, ale jestem tym zmęczona.

W poprzednią sobotę byłam pobiegać- choć to za dużo powiedziane- z koleżanką. Ku mojemu zdziwieniu, udało mi się przebiec niezły kawałek! a to sukces bo nie przepadam za bieganiem, a ostatnio biegałam ponad 5 lat temu.

Wpadła mi ostatnio w ręce książka "Wygrać z candidą" i czytam z zainteresowaniem, choć rażą mnie odniesienia do duchowości, Boga itp. Wolę fakty i badania naukowe. Znacie, czytałyście??Wiele objawów jakie związane są z candidą znajduję u siebie. Pewnie to hipochondria, ale sobie myśle,że stosoanie odpowiedniego oczyszczania, czy korzystanie z dobrodziejstwa wymienianych tam warzyw nie zaszkodzi/

do jutra!

dobrej nocy