Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powrót do diety


W okresie połowa maja - połowa lipca trzymałam dietę SD Vitalii. Efekty były i to znaczące z 65 kg zeszłam do 58 kg. Później zważywszy na nagłe zmiany w życiu osobistym, częste wakacyjne spożycie alkoholu odpuściłam. W grudniu obudziłam się z wagą 60 kg i oczywiście stwierdziłam, że pora dalej walczyć o sylwetkę. Największą przeszkodą były wówczas problemy emocjonalne - ich zajadanie oraz ogólne życiowe odpuszczenie z nich wynikające i częste i gęste wypady alkoholowe. Pozostałe nawyki wskazane na diecie udało mi się implementować do swojej codzienności.

Postanowiłam działać inaczej wykupiłam dietę i od razu dołączyłam ćwiczenia. Z tym fitnessem u mnie to jest ciężki temat. Dotychczas każda próba kończyła się wcześniej niż zaczęła. Długotrwała analiza i krytyczne podejście uświadomiły mi, że za każdym razem plany ćwiczeniowe były zbyt ambitne, niedostosowane do mojej kondycji i możliwości oraz niezaplanowane. Aktualnie o dziwo jestem w połowie miesięcznego planu ćwiczeń 11 z 22! Aż sama nie mogę w to uwierzyć, są idealne dla mnie, sprawiają mi przyjemność po wysiłku i pozwalają się zmęczyć!:) Oczywiście nie zawsze jest tak kolorowo, jednakże uparcie trzymam się planu.

Dotychczas na diecie miałam pojedyncze wpadki (jeden bardzo cięzki wieczór gdy nie mogłam się opanować, ale nie zjadłam za to podwieczorku ani kolacji). Najbardziej jestem zadowolona z wykluczenia alkoholu - dla mnie to zawsze równało się dodatkowe jedzenie, gdyż inaczej się upijam. Zresztą zauważyłam, że moja dieta od razu pada i traci sens gdy tylko wracają piwka i inne ze znajomymi. 

Mam nadzieje, że teraz do lata uda mi się utrzymać reżim i osiągnąć piękną sylwetkę. Wierzę w siebie i się nie poddaje. Zaliczam wpadki, ale szybko je naprawiam.;) Mój cel to chudnąć ok 0,5 kg tygodniowo. A cele sportowe - bardzo ambitne, ale rozłożone na mini etapy. Mam w sobie szczerą wiarę, iż uda mi się uczynić z aktywności fizycznej element mojego codziennego życia.