Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzień 9


kurcze od pewnego czasu mam takie przemyślenia dotyczące "diety" wiem, że nie powinno się być na diecie - tylko zmienić nawyki żywieniowe i sprawić żeby ta nasza ''dieta'' stała się naszą rutyną i codziennością. Jednak moje życie nieustannie kręci się wokół jedzenia - pilnuje czasu, staram się jeść o wyznaczonych godzinach . To, że często mi nie wychodzi - bierze się z tego, że chciałabym być idealna.Brzmi może dziwnie - ale jak nie zjem o danej godzinie to boje się , ze rzuce się na wszystko co będzie pod ręką, jak zjem coś np kawałek czegoś czego nie powinnam to już czuje jakbym zawaliła wszystko. Szczególnie, że u mnie w domu nikt się zdrowo nie odżywia - moi rodzice jedzą w większości fast foody i kiedyś byłam odporna, ale teraz jak staram się tego unikać jak ognia to momentalnie w domu zaczyna się festiwal kulinarny - a to coś słodkiego, a to tosty, pizza, frytki, popcorn albo wszystkie inne potrawy, które kuszą smakiem i zapachem. Nie obwiniam za to rodziców , ale często ciężko mi wytrzymać kiedy siedze u siebie  i z kuchni dochodzą te wszystkie zapachy, albo kiedy robie sobie jedzenia a pod ręką leża sobie frytki albo inne smakowitości. Tez dziwi mnie to, że ja nawet nie mam zachcianek typowo słodyczowych, ale najbardziej kusi chleb z masłem - taki świeżutki chleb pszenny z masełkiem no to bym mogła jeść i jeść :D 

się rozpisałam , ale zauważyłam, ze bardzo restrykcyjnie podchodze do tego co powinnam jeść ( mimo, że podobno w mojej diecie jest dużo cukru - to za chwilę) i jak mam chwile słabośći zjem np kostkę czekolady to mimo wszystko czuję jakbym już całkowicie zepsuła jedzeniowo dzień a w efekcie idę po pocieszenie do węglowodanów - bo nikt nie rozumie bardziej niż one :D 

co do cukru i do tego mojego '' blondynka na cukrowym odwyku'' kurde ludzie jak wyeliminuje wszystko co słodkie to jest oczywiste, ze za kilka dni napisze znowu, że rzuciłam się na słodycze. Szczególnie,że od tygodnia nie mam ksylitolu bo czekam na wypłate i kupie erytrol ( jak dla mnie 100 razy lepszy od ksylitolu) kocham soki i NIGDY nie pije takich, które maja w sobie cukier albo syrop glukozo- fruktozowy. No zdaje sobie sprawę, ze lepsze sa te świeżo wyciskane i zrobione samemu, ale wole wypić sok niż coś gazowanego. Miód używam tylko do naleśników i placków :D a owoce staram się jeść tylko na śniadanie - nie wyobrażam sobie nie zjeść 1 owocowego posiłku . Może kiedyś nie będzie to dla mnie problemem - no i staram się nie jeść owoców, których się nie powinno - zazwyczaj nie jadam gruszek, śliwek , winogron  i staram się ograniczyć banany. Wiem, że moje jedzenie nie jest super dietetyczne i że są niedociągnięcia, ale to są lata pracy z samym sobą , żeby uwolnić się nałogu - jakim dla mnie jest jedzenie. Wierze, ze może metoda małych kroczków się u mnie sprawdzi bo rzucać się na głęboką wodę próbowałam już mnóstwo razy i nie kończyło się to dobrze. I tak na koniec - już nawet nie chodzi o zrzucenie wagi, ale dla mnie najważniejsze jest to żeby moje życie przestało się kręcić wokół myślenia o jedzeniu i żebym przestała myśleć o tym co jest  źle a zaczęła szukać pozytywów :) 

a więc jedzeniowo dzisiaj tak :

szklanka wody z sokiem z czarnego bzu 

śniadanie: 3/4 nektarynki, 1/2 kiwi + płatki jaglane na mleku 0,5%+ 20g odżywki

kawa + mleko orkiszowe 

2 śniadanie : 2 kromki chleba żytniego pełnoziarnistego + hummus pomidorowy+                                     serek jogurtowy + ketchup+ 2 plastry pomidora + garść nerkowca 

kawa + mleko 3,2% 

szklanka wody z sokiem 

obiad : kasza orkiszowa z suszonymi pomidorami + grillowana pierś z kurczaka +                        fasolka szparagowa

kawa + mleko + łyżeczka sosu karmelowego walden farms 

+ kawałek batonika białkowego z orzechami 

Kolacja: 3 bułki otrębowe + hummus + pasztet sojowy + plaster szynki z kurczaka + 2                    plastry pomidora + 1 duży ogórek + garść nerkowca 

+ próbowanie farszu na gołąbki (szloch)

myślę, że dzisiejszy dzień nie był zły - jakoś te dni kiedy się wierzy, ze już bedzie dobrze są najłatwiejsze :D 

  • angelisia69

    angelisia69

    18 sierpnia 2016, 03:51

    wiesz ja popadlam kilka lat temu w taka obsesje(jedzenie na godziny,eliminowanie skladnikow,myslenie tylko o jedzeniu)i skonczylo sie anoreksja.Stracilam kilka lat mlodosci,bo wolalam siedziec w domu i planowac menu,oraz balam sie wyjsc ze znajomymi zeby ni zjesc niczego nieporzadanego i zmiescic sie w czasie swojej pory jedzeniowej.Uwierz mi ze to jest glupie!Jesli czujesz powoli ze jedzenie zaczyna toba "rzadzic" jak najszybciej od tego uciekaj!Znajdz sobie jakies zajecie ktore cie w pelni pochlonie(hobby,sport) bo naprawde to juz krotka droga do zaburzen!Im dalej to zachodzi tym trudniej z tego wyjsc.Co do cukru,ja ci powiem ze codzien cos zjem,kieruje sie zasada 80/20 czyli 80% zdrowa dieta a reszta cos slodkiego/slonego.Nie odbija sie to negatywnie na mojej diecie no i codzien moge sobie na cos pozwolic,wtedy nie miewam kompulsow,nawet szczerze nie wiem co to znaczy

    • Olliee990

      Olliee990

      18 sierpnia 2016, 08:40

      jeju no u mnie jest dokładnie tak jak napisałas - wole spędzić dzień w domu niz iść gdzieś ze znajomymi bo nie chce przegapić jedzenia a jak wychodze to po 18 po kolacji. No chyba czas faktycznie uciekac przed nim bo zdałam sobie sprawe, że jest gorzej niż myślałam. dzięki za uświadomienie mi tego :)

    • angelisia69

      angelisia69

      18 sierpnia 2016, 09:34

      otoz to ;-) wnerwianie sie jesli ktos przeszkodzi w oznaczonej godzinie zjesc,problem jak przyjda goscie i nie mozna zjesc na czas,wyjscie na miasto sprintem zeby zdazyc zalatwic wszystko i wrocic na czas na posilek,..... to sa poczatki,pozniej jest coraz gorzej bo odcinasz sie od wszystkich i pozostajesz sama ze soba i swoja obsesja!!Niektorzy sami z tego wychodza ale inni potrzebuja pomocy z zewnatrz.Mam nadzieje ze jak zrozumialas zrodlo problemu to zaczniesz dzialac