To w tytule , to wycie mojego umęczonego jestestwa , bo jak się okazuje - świadome pilnowanie pory posiłku i nie pojadanie miedzy - to strasznie trudne zajęcie.
Aż mnie skręca , a to dopiero drugi dzień. łapię się na tym ,że myślę o jedzeniu , o tym że JUŻ jem. Bosze to naprawdę nałóg .
I żeby nie było niedomówień , po tej ilości jedzenka co mi Pani dietetyk serwuje na tym etapie , wcale ale to wcale nie jestem głodna.
To co sie we mnie gotuje , to walka z latami wyrobionymi odruchami warunkowymi.
Mam coś zrobić - najpierw zjeść.
Musze pomyśleć - to najlepiej przy jedzeniu
Czyta sie też lepiej z kanapką
itd itd itd................
Ale dam radę.
Jeszcze tylko jedno...................zmuszenie sie do regularnych ćwiczyć.
Wczoraj ćwiczyłam w pracy 15 minut takimi hantelkami z pół litrowych butelek na wodę - po wypiciu wody , nalewa się kranówy i mocna zakręca i mamy hentel o wadze ok 0.5 kg
Potem zrobiłam 2 godzinny rajd po hiper markecie i jak wróciłam do domu to doszłam do wniosku że dość spaliłam kalorii.
Ale dzisiaj juz sie nie wymigam - zaczne ćwiczyc.
Opis ćwiczeń później bo Skarb mnie pędzi od kompa
paniania1956
13 lutego 2011, 19:54Nie,nie bede Ci gratulowac zeby nie zapeszyc;)
paniania1956
11 lutego 2011, 10:34No Opcjo, trzymaj się! ;)
barbara.nowowiejska
6 stycznia 2011, 11:31początki są zawsze najtrudniejsze, ale już po kilku dniach wdrożysz się do tego. A przecież zawsze łatwiej przetrzymać, jeśli się ma w perspektywie najwyżej trzy godziny niejedze4nia... Ja też na początku ciągle patrzyłam na zegarek, kiedy w końcu będę mogła coś zjeść...