Z rozmysłem ignorowałam telefon, w końcu jest wynalazek esemesy.
Popracowałam trochę na ogrodzie (to chyba też mogę zaliczyc do aktywności) sprzatałam w domu ,no i mnie naszło. Wybebeszyłam szafę i zaczęłam przymiarki. Chyba zawsze tak mam,że jak chudnę to wyciagam takie wiecie ulubione ,troche za małe ale za nic nie do oddania ciuszki. Odkryłam ,że częśc mogę nosić bez kompleksów np. krótkie spodenki bo nogi wygladają prawie dobrze.
No właśnie to prawie to ulubiony temat (obok odchudzania)wakacyjnych reklam czyli cellulit. Wprawdzie wcieram jakieś cuda. Masuję szorstka gąbką. Ćwiczę wypady i przysiady i jakieś tam jeszcze ,a ten uparciuch wciąż jest.
Zmalał ale nie na tyle,żebym wyzbyła się krytycyzmu.
O żesz ty.... ja ci pokażę.
Pogalopowałam na siłownię. 20 minut wytrzasałam się na platformie, stojac, siedzac, leżąc, zgodnie z instrukcją. Następnie ćwiczyłam po 5 minut(bo dłuzej mi się nie chciało) na:
-narciarzu o wdzięcznej nazwie BACHA
-rowerku
-ergonometrze wioślarskim
-bieżni
-kroki dowolne aerobiku
I tak dwa razu w kółko bez przerwy. Na koniec jeszcze poddałam masażowi uda i pupę na jakimś dziwnym sprzęcie i mogłam wykręcac koszulkę.
Zmęczona jestem ale bardzo szczęśliwajutro mogę mieć zakwasy, dzisiaj jestem zwycięzcą.
bonasaga
7 lipca 2011, 18:46Przyjemnie poczytać :) Ja też odnowiłam spacery po ogrodzie, bo deszcz wreszcie ustał
anexgirl
7 lipca 2011, 11:05Na celulitis mam dobry sposób i dla mnie nie zawodny... wsmarowywuje się kremem i zakłądam kiedys juz kupiony pas vibro coś tam... wytrzęse sobie kazdą z nóg po 15 minut i po tygodniu znacznie zmniejsza się celulit :)