Wczoraj byliśmy na urodzinach mojej córci. Żadnych szaleństw zjadłam kawałeczek torta piłam yerba mate i było by ok ale skusiłam się na chipsy.
Potem poszliśmy spacerkiem na Wały Chrobrego obejrzeć sztuczne ognie. Było głośno i fantastycznie.Wracając przez centrum, przechodziliśmy obok jakiegoś szybkiego baru, aż mnie skręciło od samego zapachu. Normalnie odruch wymiotny i mdłości. Chipsiki podeszły mi do gardła błehhhhh.
Pospacerowaliśmy jeszcze żeby pokazać Tori Szczecin nocą , trochę mi przeszło aż do nastepnego punktu krytycznego,poczułam zapach fast fooda i apiać znowu mdłości.
Od kilkunastu tygodni praktycznie nie jem smażonego( zdarzyło się 2 razy na obiedzie u dziadków).
Wszystko na parze lub surowe. Sporadycznie lody ,żadnych słonych przekąsek.Czy to możliwe żeby mój organizm odrzucał to o czym wiem ,że jest dla mnie szkodliwe .
To tak jakbym miała "wszywkę".
Jeśli tak ,to OK ,wizja rewolucji w brzuchu skutecznie mnie odstrasza.
leon42
10 sierpnia 2014, 10:33ostatnio miałem taki odruch jak ktoś obok jadł...jajecznicę :)