Huraaa.... trzymam się 72 kg. Pomimo, że "zgrzeszyłam".
Mama zaprosiła mnie do cukierni na kawę i ciastko, no przecież nie odmówię. To był dzień rozpusty, żeby potem łatwiej wytrwać w postanowieniach ;) Mama w omijaniu cholesterolu, a ja kalorii.
No i upiekło się ;)
bezkonserwantow
31 stycznia 2009, 11:28<img src="http://img261.imageshack.us/img261/3583/09b07f990013929148a5f79ub1.jpg" border="0" alt="Image Hosted by ImageShack.us"/>
stella68
30 stycznia 2009, 01:46Twój pamiętnik i zastanawiam się jak to jest z ta tarczyca...rok temu zblizalam sie do niedoczynnosci byłam ospała i wciąż zmęczona ale na leki było za wcześnie później stres i raptem zblizylam się do nadczynnosci mnóstwo energi szybciej chudłam w sumie mało co odpoczywalam Później wróciło do normy i teraz znów po stresie to samo ..chyba zrobię badanie najgorsze są te zaburzenia snu.. Ja raczej staram sie w diecie mieć jak najmniej takich dni gdzie kuszę sie na słodycze bo u mnie jeden grzeszek pociąga drugi..i sobie zaczynam odpuszczać ...pozdrawiam
agema4
29 stycznia 2009, 20:58że waga stoi mnie również to buduje. Dzięki za wpis u mnie cieszę się, że zostawiacie swoje zdanie. I moja polemika nie zostaje bez odpowiedzi. Pozdrawiam serdecznie i trzymaj się dzielnie.
ladybird111
29 stycznia 2009, 00:05odwiedziła mnie koleżanka i skusiłam się na kilka chruścików i cukierasa....POZDRAWIAM CIĘ i życzę wytrwałości!
Casssie
28 stycznia 2009, 22:10..przejmuj się ja dziś zjadłam 990kcal z tego czekolady i ciasteczek które miały 450kcal:P Poszalałam;) Ale się nie przejmuje bo nie przekroczyłam 1000kcal:D