Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
52 dzień. Przyjaciele..


Hej .. wagowo u mnie bez zmian, chociaż sądzę że będzie zwyżka bo były dzisiaj frytki.. trudno, spale je jutro stojąc 12 h w pracy  

Co do mojego tytułu, zaczęłam zauważać to o czym mówią inni, zawsze wydawało mi się to abstrakcją bo się z tym nie spotkałam.. jednak teraz gdy coś udaje mi się w życiu i jestem z tego zadowolona, nie widzę żeby moi "bliscy znajomi" podzielali ten entuzjazm... zresztą do sedna, chudnę to prawda 11 kg to jednak nie mało, i sama to widzę po ciuchach, widzę to w lusterku.. widzi to moja rodzina... i niektórzy szczerzy znajomi, jednak mam kilka "koleżanek" których drażni to że chudnę, ponieważ jak to ja chudnę??!! przecież ja zawsze miałam więcej kg jakim prawem w ogóle wystaje z szeregu?! mam dobry przykład z dzisiaj kiedy to koleżanka która jest w 4 miesiącu ciąży przyjechała do mnie ( nie widziałyśmy się 3 miesiące) jak mnie zobaczyła na jej twarzy pojawiło się  i zero komentarza... nie nie oczekiwałam pochwal typu "wow ale schudłaś" ale wyraźnie jej mina mi się nie podobała... później już gadałyśmy o tym ze ona teraz tylko tyje.. i jeju jak ona będzie wyglądała ze źle jej z tym... gdy zapytałam czy zauważyła po mnie jakąś różnicę... " no taka mała" ... później wyszła rozmowa o prace... wiec powiedziałam ze dostałam przedłużoną umowę, 100% etat i ze super... znowu jej mina  i hasło, to machnij sobie dziecko będziesz miała macierzyński... no tak ledwo przedłużenie umowy machnij sobie dziecko, i najlepiej przytyj... tak to odebrałam... w zeszłym tygodniu widziałam się z druga moja koleżanką którą poinformowałam że wychodzę za mąż... jej reakcja mówiła sama za siebie " to jeszcze 1,5 roku, może Jasiek Cię zostawić"  nie uwierzycie... ale nie wiedziałam jak zareagować i obróciłam to w żart, na dzień dzisiejszy wstałabym i wyszła... więcej z tą koleżanka nie gadała, ale jednak.. zostałam... gadałyśmy o dietach o tym że do wesela muszę być laska... zmierzyła mnie z góry do dołu i tylko się uśmiechnęła, ale nie był to uśmiech jakiś szczery bardziej "na pewno Ci się nie uda" 

Nie rozumiem tego... dlaczego jak komuś się coś układa w życiu to jest dosłownie malutka garstka która Cię wspiera... a reszta pseudo przyjaciół tylko udaje, zawsze staram się wspierać innych, czasami komuś sama zazdroszczę że się mu udało, że praca że coś tam, ale nie jest to chorobliwa zazdrość typu... "oj poczekaj już nie długo.." tylko bardziej fajnie że się mu udało, ja też bym tak chciała... jak nie mogłam znaleźć pracy przez rok czasu to wszyscy się nade mną pastwili.. szukałam prosiłam o pomoc, każdy niby wspierał, a jak znalazłam to źle bo mam umowę o prace a oni maja śmieciowe umowy.... nie rozumiem tego, jednak chyba jestem za malutka... i za mało widziałam że tak bardzo ufam ludziom... 





  • kiziamizia23

    kiziamizia23

    5 marca 2013, 22:37

    hmm jakaś zazdrośnica i tyle olej to;)

  • Dulce.

    Dulce.

    5 marca 2013, 17:53

    Zawiść ludzka nie zna granic, niestety. Ale walić ludzi - rób swoje :D Dobrze Ci idzie, prawda? :)

  • czekooladowa

    czekooladowa

    5 marca 2013, 07:46

    wg moich przyjaciol jestem bulimiczka i cpunka, mimo ze nie przyznalam sie im nawet do przeczyszczania na poczatku odchudzania.

  • kuska23

    kuska23

    5 marca 2013, 07:19

    no tak to już mamy:-\ ja też czasem się zastanawiam że w złych czasach żyje, ludzie zazdrośni, zawistni, leniwi myślą że wszystko samo przyjdzie:-[

  • zosia27samosia

    zosia27samosia

    4 marca 2013, 22:13

    No i niestety Kochana musisz się do tego przyzwyczaić...taka już nasza polska mentalność (oczywiście nie wszystkich ale w większości). Ludzi "lubią" jak się drugiemu nie wiedzie bo jest o czym gadać, bo to nieudacznik, a bo mu się nie chce a bo to a bo tamto!!! A jak coś idzie dobrze...to co tu dużo mówić - trzeba zazdrościć, bo po co komuś ma się wieść lepiej niż mnie!!! Również tego nie rozumiem, to przykre ale niestety prawdziwe. U mnie jest idealnie tak samo...jak nie mam pracy to wszyscy - jejku czemu ty do roboty nie pójdziesz, czemu siedzisz w domu, a co ci się nie chce, a bo ci tak wygodnie. Jak pojawiła się iskierka nadziei że praca będzie to zamiast się cieszyć było tak - a opłacało ci się to będzie, trzeba dojeżdżać, a co z dzieckiem, przecież macie za co żyć, poczekaj jak małą będzie starsza. No i hit sezonu - szwagierka mi zapowiedziała że mam sobie wybić z głowy, że może teściowa mi będzie zostawała z dzieckiem bo już jest za stara i nie będzie latała nad moich bachorem!!! (a sama zostawia swoją córkę u swoje mamy czyli mojej teściowej i jakoś jest ok ale moje dziecko już nie może być u tej babci, mimo, że babcia sama się zaoferowała z pomocą)!!! I bądź tu mądry człowieku....czego nie zrobisz i tak będzie źle!!!!!