Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
burza
3 lipca 2012
właśnie poległam-zjadłam 2 grześki.A to wszystko przez burze.Była straszna za oknem zrobiło się kolorowo tak pioruny waliły.Nie znoszę tego a wiatr....masakra.I jeszcze na dodatek zadzwonił mąż w pracy nie ma prądu i nie wiadomo kiedy wroci.Nie znoszę być sama w domu (no nie tak całkiem sama bo z dziećmi)w taką pogode.Dobrze że już sie uspokaja ...no ale kalorie zostają...
patkabu
3 lipca 2012, 21:13Grześki mmm pycha :)ale masz racje kalorie zostają. Kiedyś se postanowiłam że jak zjem co nadprogramowo słodkiego to będe musiała to spalić ... i potem za kazdym razm jak chciałam chapsnać kindr bueno to miałam przed oczami godzine na steperze odrau mi się odechciewało:)
Thi00
3 lipca 2012, 03:17Każdemu się zdarza. Grunt, to wrócić od razu do diety. Powodzenia! Ja też nienawidzę burzy i panicznie się jej boję... Szczególnie burzy w nocy.