Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
3K jak kryzys, kuwa, kryzys! #39


Od ważenia i ostatniego wpisu minęło zaledwie pare dni, a we mnie jakby coś wstąpiło.

Chodzę i myślę o jedzeniu. A konkretniej że mam na "coś" ochotę. Nawet nie jestem w stanie sprecyzować na co dokładnie, ale mam i koniec. Wczoraj nastąpiło totalne apogeum. Od samego rana miałam podły humor, wszystko mnie wkurzało, byłam rozdrażniona. Chwilowe ukojenie przychodziło po każdym posiłku, ale gdzieś tam w głębi duszy myślałam o chipsach, pizzy, czymś słodkim. 

Ostatnie 3 dni są pod znakiem podjadania. 1 lub 2 kabanosy pierwszego dnia. Drugiego oliwka. Dziś kolejny jeden kabanos.  Tylko jeden, bo jednak strach że przekrocze kaloryczność, choć teoretycznie mam 1650-1700kcal około, a nawet po zjedzeniu tego jednego kabanosa czy tej jednej oliwki nadal mam jeszcze trochę do dziennego zapotrzebowania. Takie trochę śmieszne to moje podjadanie, bo nie jest jakieś znaczące, to bardzo małe ilości (1 oliwka, no please!)  ale jest. A wszystko za sprawą tego że w lodówce pojawiło się coś ponadprogramowego, dla Młodej co prawda, ale sama tej małej paczki kabanosów jeszcze nie pokona. Już wiem, że nic poza rzeczami z diety znaleźć się w niej nie może, tylko jak ja do licha przeżyję w takim razie wakacje? 
No i tak to leci.  Czuję wyrzuty sumienia, ale mózg się domaga. Wyzwanie na jutro będzie takie, żeby trzymać łapy przy sobie.

Do tego ta cholerna ochota na oliwki! Przysięgam, mam wrażenie że mogłabym je zeżreć razem ze słoikiem.   Ostatni raz tak miałam jak byłam w ciąży z J. Emocje to też niezły rollercoaster, popłakałam się wczoraj jak dziecko bo zobaczyłam jak mój brat wyprowadza na stadion kapitana drużyny podczas meczu a komentator wyczytał go z imienia i nazwiska. Byłam taka dumna! Łzy napłynęły mi do oczu i polały się strumieniem, a mój mąż widząc to stwierdził że musimy pojechać oglądać pieska pod lidlem jak będzie padać (historia z cyklu - baba w ciąży to stan umysłu). Ot, taki żarcik sugerujący bobo. Mi do śmiechu raczej nie było, no ale fakt, trochę odcymbaliłam z tym płaczem. Normalnie ludzie jak się cieszą, to raczej nie beczą, nie?

Na kolację była wczoraj pasta z oliwek na kanapki. Boże, jakie to było piękne przeżycie.. Nie da się tego opisać normalnie. Było słono i oliwkowo. Czy to było niebo? 

Zastanawiam się jaki jest powód tego napadu jedzeniowego. Czy to cholerny PMS? Okres powinien pojawić się za 9 dni. Już myślałam, że skoro ostatnio sam okres jak i czas przed tak dobrze zniosłam, to teraz już zawsze będzie dobrze. Obawiam się, że nic bardziej mylnego. 


Także tak proszę państwa, przed wami mój pierwszy KRYZYS! 

Walczę z nim dzielnie, poddawać się temu całkowicie nie zamierzam, jestem tak blisko zejścia poniżej 100! Znowu mam tydzień codziennego stawania na wagę, tak, żeby się trochę pocieszyć tym że spada w dół i mieć więcej siły do walki z zachciankami. Jak mi się poprawi po czwartku, to dalej detox od ważenia. 

Dziś na wadze 102,7 - ciekawe co będzie w czwartek!

  • Bajbajka2022

    Bajbajka2022

    26 kwietnia 2023, 13:52

    Na początku zawsze jest kolorowo, a potem każde wachanie wagi wyprowadza nas z równowagi. Całkiem dobrze Ci idzie, masz wsparcie w domu co się ceni. Nie daj się kryzysowi i nie bądz zbyt ortodoksyjna w pilnowaniu menu z diety bo możesz nie wytrzymać ;) jeden dzień nie zmarnuje całego miesiąca diety :) Trzymam kciuki, żeby było tylko lepiej :)

    • Perverse

      Perverse

      26 kwietnia 2023, 19:56

      Prawda to! Bardzo dziękuje, też uważam że idzie całkiem nieźle, ale nie ciesze się za szybko, raczej staram się aby to zadowolenie z samej siebie sprawiło że będzie mi łatwiej sobie odmawiać :D Co do tego że jeden dzień nie zmarnuje całego miesiąca diety.. O tak, zamierzam świętować zejście poniżej 100kg czymś spoza menu diety, można by powiedzieć że jestem już z mężem umówiona na małe co nieco (i mowa tu tylko i wyłącznie o dobrym jedzeniu!) :D Jeszcze raz dziękuję, za miły komentarz i trzymanie kciuków. Ściskam!

  • krolowamargot

    krolowamargot

    25 kwietnia 2023, 12:29

    Sól Ci zatrzyma wodę, więc ważenie będzie takie sobie. A oliwki i kabanosy to sól z solą... Zjedz sobie pomidorów koktajlowych? Albo selera naciowego - dużo roboty z gryzieniem, a kalorii nic.

    • Perverse

      Perverse

      25 kwietnia 2023, 14:55

      Jestem ogromnym miłośnikiem soli, więc sól z solą w takiej postaci brzmi dla mnie świetnie :D Aczkolwiek dziś ze zdrowszą głową do tego podchodze, przede wszystkim ta natrętna ochota na jedzenie minęła, więc dalej jestem grzeczna i trzymam się diety. Pomidorów nadal dobrowolnie jeść nie jestem w stanie (nigdy ich nie lubiłam) zwłaszcza samych, ale dziękuję za pomysły! Pozdrawiam!