Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Do tyłu #11


Może zacznę od tego że to post nadrabiający wczorajszy dzień który był absolutnie tragiczny dla mnie.

Dzień zaczęłam dobrze, ściśle trzymając się diety, z planem na spacer 5,3km. I tak też się wydarzyło, jednak gdzieś około dwóch kilometrów przed celem spotkałam razem z Młodą w wózku dwie znajome. Zagadałyśmy się trochę, jedna z nich dała Młodej rękawiczki które ja później wymieniłam na klucze żeby mogły bez protestu wrócić do właścicielki i żeby znudzone bobo miało zajęcie na następne 15-20min. Każdy poszedł w swoją stronę, idziemy dalej. Nagle młoda upuściła klucze, ja z rozpędu zostawiłam je kawałek za sobą. Więc stanęłam, zostawiłam wózek i szybko rzuciłam się żeby nikt nam ich czasem nie rozjechał rowerem (plastikowy kluczyk do auta mógłby tego nie przeżyć) a w tym czasie młoda (która już chwilę wcześniej wyswobodziła swoje ręce z pasów i w zostały w nich tylko nogi) rzuciła się do przodu i przeważyła wózek. Nawet nie będę mówić o zawale który przeżyłam. Na samo wspomnienie beczeć mi się chce. Oczywiście dużo tulenia na środku drogi, guz na samym środku czoła i telefon do męża gdzie jesteśmy bo nie damy rady zajść na miejsce bo 16kg bobo na rękach i pchanie wózka to raczej mało wykonalne zadanie dla mnie, zwłaszcza w takich emocjach. Młoda szybko się uspokoiła, jednak ja roztrzęsiona byłam już do wieczora.  Zdaje się że nic jej się nie stało, jednak cały czas ją obserwuje. Przepłakałam drugą część dnia i pozwoliłam sobie na myślenie "co ze mnie za matka"  bo moje dziecko nabiło sobie przeze mnie guza.

Oczywiście jest jedna rzecz która zawsze pomaga na smutki, a jednocześnie znajoma w trakcie rozmowy dała mi do tego pretekst  - pieczenie. Znajomi z pracy męża chcieli żebym zrobiła im na zamówienie pączki, więc uznałam że może zrobię te pistacjowe na które miałam ochotę a resztę mąż weźmie do pracy i da im spróbować i sami zdecydują czy chcą takie czy nie. Co prawda nie jestem zdecydowana na to aby je upiec, bo koszt takich pączków jest duży. Śmietanka, pasta pistacjowa, 15 jajek, czekolada, pistacje, pasta waniliowa.. To nie są tanie rzeczy a nie sądzę żeby byli zainteresowani kwotą która mnie by interesowała za takiego pączka. Zwłaszcza że tutaj JEDEN taki kosztuje około 5e.  Poza tym, nadal średnio w siebie wierzę. 


Podsumowanie dnia:

Brak lunchu ale za to zjedzone 3 pączki

Spacer szybkim krokiem 3,6km