Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
121/122


122
śniadanie:
II śniadanie:
serek wiejski + inka + jabłuszko + suchar z szynką

obiad:
makaron z sosem pomidorowym
drożdzówka
babka
karkówka z grilla
pieczywo czosnkowe
chleb z serem
jakaś surówka
trochę chrupków
pierś z kurczaka z ananasem
kawałek czekolady
 
czyli innym słowem kolejny kompuls....
 
Razem: Milion

Z ćwiczeń: spacer koło godziny + Chodakowska turbo spalanie + Mel B brzuch
Miałam dziś biegać, ale po takim obżarstwie ledwie się ruszam.

Wszystko zaczęło się od tego, gdy wróciłam z centrum do domu.
Wchodzę i czuję. Drożdżówka, świeżo upieczona. Ale nie, przecież nie jestem głodna. Zjadłam dwa śniadania. Trzeba przymierzyć jeszcze raz nowy ciuch. Lustro. Nie... Nie mogę na siebie patrzeć. Zaczynam płakać. Kilkakrotnie kursuję między kuchnią a swoim pokojem. "Nie zjesz tego, jesteś gruba" słyszę w swojej głowie. Ale nie umiem panować. Przegrywam. Wpadam do kuchni. Zjadam, pochłaniam. Szybko. Co się da. Kierunek działka, kolejny grill. Jem, jem, jem. Brzydzę się sobą. Brzydzę się jedzeniem.
Przejedzona.
I pretensje od M, że u niego nie chce jeść a tutaj jem normalnie.
Bo przecież "schudłam tylko na twarzy".
Dlaczego On tego nie widzi?!
Ja też powoli zaczynam przestawać.
Może nie schudłam?
Może to tylko moja wyobraźnia?
Bo co z tego, że waga niższa, skoro czuję się gruba?

Tyle pytań, zero odpowiedzi.

Jutro w planach pokład. Czyli alkohol?
I kolejny obowiązkowy grill. Czyli jedzenie?

Idę do łóżka ryczeć. To doskonale potrafię.


DZIEŃ CZWARTY:
Tak do cholery! I to zbyt często.


121

śniadanie:
240 kcal
II śniadanie:
kawa = 50 kcal
obiad:
kawałeczek piersi z kurczaka, kilka pieczarek, ogórków kiszonych i kawa
max 250 kcal
kolacja:
inka: 40 kcal
Razem: 600 kcal

Ćwiczenia: godzina rolek + godzina spaceru

I ta błogość. Tylko tyle kalorii.
Satysfakcja.
Zmęczenie.

Grill urodzinowy na działce spędzony tak pięknie. Tyle pokus. Nic nie ruszyłam. Chleba, ciasta, kiełbas, kaszanki, karkówki. Tylko trochę piersi z kurczaka. I pieczarki i ogórki. Żyć, nie umierać. 
Słońce, w miarę ciepło.
Tylko ta złość, że oni jedzą i wpychają we mnie. A ja przecież chcę być chuda!
Zdenerwowało mnie to.
Już nie miałam ochoty z nimi siedzieć.
Pragnęłam biegać.


DZIEŃ 3


Ideał

..........................................................................................

  • Renfrii

    Renfrii

    3 maja 2013, 09:33

    Oj z tym obiadem to trochę jednak za dużo ale spokojnie poćwicz trochę więcej i wszystko poleci :)

  • Dam_Rade

    Dam_Rade

    2 maja 2013, 22:41

    O Kochana ;) nieźle :) - tak trzymaj oby dalej i oby do przodu :)

  • tymrazemschudne

    tymrazemschudne

    2 maja 2013, 22:40

    tez sie zmagam z kompulsami czasem...;/ wspolczuje