Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
BARDZO POTRZEBUJĘ MĄDREGO WSPARCIA! Proszę,
pomóżcie!!!


Zakończyłam 2019 rok z nadwagą podobną do tej, z jaką go zaczynałam. Kiedy zobaczyłam ten wynik, załamałam się! Tyle pracy na darmo!!!!

Przecież ja PRZEZ WIĘKSZĄ CZĘŚĆ ROK BYŁAM NA DIECIE!!! Współpraca z dietetykami, niski indeks glikemiczny, nieco obniżona kaloryczność (tak coś koło 1800-1900kcal na dobę).  I nawet starałam się trochę ruszać. I nawet chudłam dość systematycznie po 2kg na miesiąc!
I co? I wszystko na nic!!! ! Powinnam być chudsza o 24kg, a nie jestem!!! Ważę dokładnie tyle samo, ile rok temu!
Kluczem jest tutaj wyrażenie „większą część roku”. Bo przez tę mniejszą (za to o wiele bardziej intensywną) traciłam kontrolę nad tym, co i ile jem.

Próbowałam już w życiu wiele razy i na różne sposoby…  Czasem chudłam naprawdę sporo (nawet 30kg), czasem bardzo mało, czasem utrzymywałam ten cudowny wynik przez rok, czasem wszystko sypało się od razu. To tak cholernie demotywuje!  Ja już nie wierzę, że może mi się udać!

Jak łatwo się domyślić - po tylu nieudanych próbach -moje otoczenie również nie wierzy w to, że kiedykolwiek uda mi się schudnąć. Kategorycznie odmawiają wsparcia w odchudzaniu i trudno im się dziwić, bo kto normalny inwestowałby swoją energię w coś, co tyle razy się nie udało?!?!?!
Tak, właśnie tak swoją odmowę wsparcia wytłumaczyła jedna z bliskich mi osób i… no cóż, chyba pozostaje mi to przyjąć dokładnie tak, jak to usłyszałam, bo trafniej już się chyba nie da!

Z drugiej strony w moim otoczeniu nie ma osób w sytuacji podobnej do mnie: kompulsywne jedzenie, dziesiątki mniej lub bardziej udanych prób odchudzania, ciągłe nawroty otyłości, okresowy próby „zdrowego odżywiania” i okresowe utraty kontroli nad jedzeniem. Owszem, są osoby z nadwagą a nawet otyłe, ale one nie prowadzą wciąż tej dziwnej walki o odzyskanie równowagi przy stole. Jaką więc niby mają mieć motywację, żeby mnie wspierać w tych dziwnych działaniach, skoro wszystko to co się ze mną dzieje jest dla nich bardzo obce i dziwaczne? I jak mają to zrobić, skoro sami nigdy nie byli w podobnej sytuacji?

A jednak ja POTRZEBUJĘ WSPARCIA JAK POWIETRZA!!!
Bardzo potrzebna mi jest pomocowa siatka osób, które w razie kryzysu pomogą  okiełznać stres, oraz szalejące emocje i hormony. Pomogą także uwierzyć w swoje możliwości i wrócić z powrotem na dobre tory. Chodzi mi o zbudowanie takiej relacji wspierającej, gdzie moglibyśmy się wspierać wzajemnie. W sumie sama jestem na przysłowiowym dnie, ale może jednak komuś też będę potrafiła podać pomocną dłoń gdyby było potrzeba… Cudownie byłoby znaleźć osoby, które były na dnie podobnym do mojego, ale już pokonały swoje słabości i zdrowieją z otyłości, a chcą i mogą się podzielić swoją wiedzą i doświadczeniem z okresu, kiedy były tam gdzie ja jestem teraz, bez narzucania swojej wizji. Często jest tak, że kiedy słyszy się opowieść o tym, jakie przeszkody na podobnej drodze napotkał ktoś inny, to sam fakt wysłuchania tej opowieści już pomaga się określić i zrozumieć swoje aktualne położenie.

Ale przede wszystkim potrzeba mi BYCIA. Żeby po prostu KTOŚ BYŁ ZE MNĄ! Żebym mogła podzielić się tym, z czym jestem danego dnia: czasem zwycięstwem, a czasem porażką. Żebym mogła zadzwonić i porozmawiać, albo napisać SMSa, albo chociaż napisać w Internetach i przeczytać jakieś komentarze. Żebym wiedziała, że gdzieś tam jest ktoś, kto choć odrobinkę we mnie wierzy, kto powie „uda ci się mała, jeśli tylko się do tego przyłożysz”. Potrzeba mi ZROZUMIENIA, żeby ktoś powiedział: „miałem podobnie, to jest zupełnie normalne co się z tobą dzieje, przeszedłem przez to, poradziłem sobie, ty też dasz radę, to da się zrobić.” Potrzeba mi kilku życzliwych (ale obiektywnych) słów, które pomogą spojrzeć na sytuację z innej perspektywy, dać otuchę, poprawić nastrój czy zachęcić do wytrwałości w realizacji celu, jakim dla mnie jest osiągnięcie zdrowej wagi i zmiana nawyków żywieniowych, ruchowych i emocjonalnych.

Potrzeba mi AKCEPTACJI BEZ NARZUCANIA WŁASNEJ WOLI. Nie chcę słuchać „powinnaś bo ja tak mówię”. „Powinnaś to”, „powinnaś tamto”, „powinnaś jeść mniej kalorii”, „powinnaś jeść więcej kalorii”, etc., etc. Nie o takie wsparcie mi chodzi. Chodzi mi o taki rodzaj wsparcia, który pozwoli mi odnaleźć swoją własną drogę do wyjścia z tego bagna.

Pomożecie?

  • sylversky

    sylversky

    2 stycznia 2020, 18:43

    Na pewno otrzymasz tutaj wsparcie :) Co do kompulsów - nie pomogę, ale pierwsza myśl to profesjonalna pomoc. psycholog? psychiatra? Psychoterapeuta? poukładasz głowę, poukładasz wszystko. Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki, że teraz chudniesz ostatni raz :)

  • malicka5

    malicka5

    2 stycznia 2020, 18:35

    Wow! Napisałaś, jakbyś czytała w mojej głowie.....

  • alhe11

    alhe11

    2 stycznia 2020, 18:27

    Miła koleżanko, na pewno tutaj znajdziesz dobre dusze, z którymi będzie Či łatwiej poskromić swoje kompulsy. Ale aby zrozumieć, co Cię do stanu “kompulsywnego żarłoka” dokopało, napisz nám coś o sobie! Czy jesteś zamężna czy wolná czy rozwiedziona, dzieci, rodzice, sytuacja rodzinna, praca. To wszystko jest ważne, bo sama dieta Či nie pomoże , nie dotrzymasz jej ! To nie jest wina Twojej silnej czy słabej woli, bo przeciwko tej woli iddą emocje , stres, a jak jesteś w emocjonalnym stresie to ciało odczuwam to jako sytuacje “ walcz albo uciekaj “ A ponieważ przy walce albo ucieczce zużytkowuje się energie, hypotalamus boji się , aby Či nie zabrakło energii i spowoduje wyrzucić różnych hormonów, które Cię zmuszą do jedzenia. A rozum-wola przeciw hormonom nie ma wielkiej szansy. Więc naprawdę musisz zacząć pracować nad sobą. Ale zawsze može być lepiej !😊

  • JasminowaAsia

    JasminowaAsia

    2 stycznia 2020, 17:12

    Witaj:) Razem można więcej. Już byłam na diecie Vitalii i byłam zadowolona, bo wsparcie vitalijek i dietetyka, a także konieczność odnotowywania efektów motywuje. Poza tym lubię mieć zaplanowane menu, pomimo tego, że przygotowanie posiłków wymaga czasu. Pozdrawiam serdecznie Asia