Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Taniec - aktywność idealna


Witam Was po kilku tygodniach. Ten weekend obfitował w przeróżne wydarzenia taneczne. Po pierwsze - bal w Krakowie. Parę godzin tańca, od historycznych kontredansów przez belgijkę aż po szybkie, wirujące walce. To był piątek - zjadłam porządne śniadanie oraz posiłek południowy... a potem do północy już tylko podjadanie przy stole szwedzkim (ciasteczka) (drink), ale nie dużo, dosłownie tak tylko na smaka odrobinę. Wiadomo - adrenalina, nie chce się jeść.

Następnie sobota - 4 godziny baletu. Ale nie lada baletu - ćwiczyliśmy układ barokowy. Wiele nowych kroków, praca rąk, postawa... Ostatnie pół godziny byłam tak wykończona fizycznie i psychicznie (kreci), że po wyjściu na ulicę słyszeć nawet nie chciałam o wieczornej potańcówce w stylu bretońskim (uff). Ledwo doczołgałam się do domu. Aha - zapomniałam dodać, że zjadłam tylko śniadanie z koleżanką na mieście (nie pytajcie jakie, bo fest niezdrowe, (dimsum) (czekolada) chyba z 800 kcal), a potem aż do 17:45 nic.

Za to wczoraj rano staję na wagę i nie mogłam uwierzyć - 0,8 kg mniej w 2 dni! Myślałam, że może wodę straciłam, czy coś, ale dziś, w poniedziałek, staję na wagę a tam... - kolejne 0,2 kg mniej! Co więcej, ubyło mi też sporo na obwodzie w pasie i na brzuchu. Jestem happy :D