Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jestem do niczego!


Było lepiej, szłam w dorbym kierunku, a dzisiaj jest masakra. Waga pokazała 69,5 kg, czuję się wielka, ciężka i grubaśna. :( Centymentrów tez przybyło. A ćwiczyłam w tym tygodniu, starałam się jeść mniej. Piłam więcej wody, a mniej herbaty. Co poszło źle? Fakt, że miałam okres i trochę sobie pofolgowałam, np. zjadłam chipsy i piłam pepsi, ale tylko raz! To nie fair :(

Mimo dołka, nie poddam się. 2 lipca jadę nad morze. Cudu nie będzie, ale byłoby fajnie mieć np. 5 kg mniej. Na pewno lepiej bym się z tym czuła. 

Moja ciocia i wujek są na diecie. Schudli bardzo dużo, czują się dobrze, mają więcej energii. Mają mi podesłać swoją dietę. Może coś się ruszy. Tylko czy będę miała czas na gotowanie osobno dla siebie? Zobaczymy. Teraz uciekam poćwiczyć i pod prysznic, bo jeszcze w piżamie chodzę. Pogoda mnie dobija. Za każdym razem jak się zapowiada na deszcz, umieram na ból głowy. Eh, źle mi ostatnio ze sobą :(