Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pierwszy dzień biegania


Hejka,

Wróciłam niedawno z PRG, więc waga stoi, przez te wszystkie knedliki i smażony ser z "hranolkami". I tak lepiej, że nie poszybowała w kosmos, bo bym się zapłakała.

Dziś był pierwszy dzień biegania - no nie powiem było ciężko. Przebiegliśmy prawie 4 km. To "przebiegliśmy" to za dużo powiedziane, działaliśmy wedle planu dla tych z zerową kondycją. Plan wklejam:

1. tydz. Biegnij 2 minuty, idź 4 minuty (powtórz 5 razy).

2. tydz.Biegnij 3 minuty, idź 3 minuty (powtórz 5 razy).

3. tydz.Biegnij 5 minut, idź 2,5 minuty (powtórz 4 razy).

4. tydz.Biegnij 7 minut, idź 3 minuty (powtórz 3 razy).

5. tydz. Biegnij 8 minut, idź 2 minuty (powtórz 3 razy).

6. tydz. Biegnij 9 minut, idź 2 minuty (powtórz 3 razy).

7. tydz. Biegnij 9 minut, idź 1 minutę (powtórz 3 razy).

8. tydz. Biegnij 13 minut, idź 2 minuty (powtórz 2 razy).

9. tydz.Biegnij 14 minut, idź 1 minutę (powtórz 2 razy).

10. tydz. Biegnij 30 minut.

 

Jest jeszcze jeden plan i pomyślę czy przypadkiem  nie stosować tego, bo kondycja woła o pomstę do nieba!

 

 

 

 

Który z planów uznajecie za lepszy? Bo mam dylemat?

Ogólnie rzecz biorąc na razie nie jestem zachwycona bieganiem. Bo po prostu za nim nie przepadam. Ale podobno wiele osób, które teraz biegają, też tak kiedyś mówiło i zmienili zdanie. Kiedyś w podstawówce byłam 2 w szkole w bieganiu (ale sprint) nawet w zawodach startowałam. Raz wysłali mnie na zastępstwo za koleżankę na sztafetę 4 x 400m. Dystans, którego nigdy wcześniej nie biegałam. A, że na 8 drużyn, nasza była przedostatnia, a ja na przedostatniej zmianie, to łatwo nie było, bo trener kazał mi nadrobić . No to pobiegłam, nie wiedząc jak rozłożyć siły - oczywiście tak jakbym biegła na 100 kę, a nie na 400m. No i zwymiotowałam z wysiłku na mecie  ale za to nadrobiłam i zajęłyśmy 3 miejsce finalnie . W każdym razie nigdy nie lubiłam długich dystansów i teraz muszę się jakoś przemóc...

3 majcie kciuki!