Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Po małych szaleństwach waga się trzyma


Hejka,

Byłam kilka dni z nad morzem. Pogodę trafiliśmy świetną, właściwie przedwczoraj, w dniu wyjazdu się zepsuła ale dopóki my jeszcze tam byliśmy, nie można było narzekać. Niezły fart jak na polskie morze.

Troszkę folgowaliśmy z jedzeniem. Oczywiście założenie miało być - żadnych wyskoków i pifffka ale plaża bez piwa? Eeeeeeee.....

Do największych grzeszków moich należał placek po węgiersku i spaghetti bolognese, no i te browarki, dlatego po powrocie do domu ciekawa byłam co pokaże waga... A tam 59,6 kg, czyli na prawdę nic nic nic.....

Fakt, że poza tym jedliśmy mnóstwo ryb w każdej postaci i zieleninki, grillowany drób i warzywa. No i sporo ruchu. Wypoczynek krótki ale intensywny....

Hehhheee: moje ulubione miejsce na polskim wybrzeżu:

Z resztą fajny ośrodek z dokładnie takim widokiem z klifu... bajeczka. A kolacja we dwoje na klifie, ze świeczkami i lampionami...

Prawda jest taka, ze marzę o dłuższym urlopie. Po szalonym zeszłym roku nie miałam go wcale, za dużo burzy w szklance wody... Szykujemy się na listopad, może grudzień. Palny są ambitne:

Con Dao

albo Mui Ne

Do tej pory na pewno będzie bikini forma 55 kg

  • pullinek

    pullinek

    14 lipca 2013, 13:28

    dzięki :) polowanie na okazje biletowe trwa :D

  • ziabcia

    ziabcia

    13 lipca 2013, 19:01

    Trzymam kciukasy za listopadowy urlop...Kocham te egzotyczne klimaty :) Co prawda do Wietnamu jeszcze nie dotarłam ale Tajlandię zaliczyłam-a to w sumie już żabi skok:)

  • aleschudlas

    aleschudlas

    13 lipca 2013, 14:09

    łał jak tam pojedziesz to zazdrość mnie zje chyba :D haha oczywiście żartuję i trzymam kciuki, żeby wypaliło :)