Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nie iść do przodu znaczy cofać się.


Stało się. Magiczna cyfra poszła w górę, niech to szlag! Byle tylko się nie poddać, iść dalej. Nie mogę, pół kilo to jeszcze nie tragedia.
Ale mimo to jakiś system się w środku łamie. Coś mówi, że to źle, bardzo źle, że muszę mieć więcej motywacji.
Tyle dobrze, że jeszcze czwartek i piątek, a potem ferie - dwa cudowne, dobrze prosperujące tygodnie.
I trzeba się dietki bardziej trzymać, więcej na rowerku, dalej a6w i hula hop. Może zumba? Czemu nie!:) I do tego kremy, peelingi.
A na koniec, w nagrodę za wytrwałość, wizyta u fryzjera i kosmetyczki :)
Lektura motywacyjna? Wszelkie programy na TVN Style i BBC Lifestyle o ludziach, którzy się odchudzają i osiągają sukcesy. Motywuje, bo
no jak to, ja nie dam rady?

Pozdrawiam ciepło:)