Wstał rano, żeśki, wypoczęty , zjadł śniadanie i poszedł na jeziorko. Tu się rozgrzał, no i nawet Achilles nie bolał tak mocno. Zrobił niecałe kółko ( 1300m ) no i jak nie walnie po jelitach, normalnie ledwo do domu doleciałem. Czy tylko ja mam kurna takie przygody. Muszę chyba na czczo biegać. Ale przynajmniej fotki są jesienne.
refungismedicinalis
11 października 2013, 14:14AAAAAAA
Niecierpliwa1980
11 października 2013, 13:06Biegunka u biegaczy-to norma :-) Nie masz się czym przejmować. Występuje często i żadna to nowość :-)) Przed bieganiem daj sobie nieco czasu na przetrawienie. I przestań o tym myśleć,to ci przejdzie .
FitKat
11 października 2013, 11:37Może po prostu coś co zjadłeś Ci nie służy? Miałam okazję kiedyś przeczytać/usłyszeć, że jeśli po zjedzeniu czegoś źle się czujemy, oznacza, że nasz organizm się przed tym broni i ostrzega, wysyła sygnały - czegoś po prostu nie toleruje. Na pewno nie jest to wina biegu. Bieganie na czczo moim zdaniem, nie jest najlepszym pomysłem - ja lubiłam zjeść jakąś 1 lub 2 godziny przed, aby w trakcie biegu mieć energię! Pozdrawiam i powodzenia! :)