Bynajmniej nie chodzi o flaszkę! Pierwsze efekty po tygodniu walki. Ja wiem - d*py nie urywa, ale to wystarczy aby mnie zachęcić do dalszych działań.
Dziś wg rady MagiaMagia na dobry poranek zaaplikowałam sobie 15minut z Tiffany Routhe (czy jakoś tak). Rzeczywiście kobitka jest inna niż inne bo energetyczna na maxa, a ćwiczenia są na pograniczu tanecznych wygibasów i sprawiają frajdę nawet jak pot ścieka po... wiadomo czym :)
Polecam to także tym, które w czasie ćwiczeń walczą ze swoimi nieborakami na podłodze - u Tiffany są programy, gdzie NIE MA podłogi. Mi to bardzo ułatwia sprawę... Mały R. jak widzi mnie na podłodze to uważa, że to czas na MMA z mamusią. Myślę, że upłynie sporo wody zanim zrozumie, że niekoniecznie mamusi (mnie) oto chodzi...
Mimo to robię skalpel trzymając jedną ręką bąbla, asekurując i przerzucając. Pewnie jakość ćwiczeń nie jest wtedy odpowiednia, ale i tak czuję po wszystkim, że jednak nie siedziałam na kanapie.
Zrobiłam też sobie 1 września kompromitujące zdjęcie w bieliźnie, aby za miesiąc porównać je z nowym... Z przyzwoitości oszczędze wam tego widoku i zdradzę, że podobno zawieram 41% tłuszczu :/ Ja pitole... Podejżewam, że niezła ze mnie babeczka: