Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powracam ;) i pisze o biuście ;)


Jejku ale mnie nie było!!!

 

  Wybaczcie że Was nie zanudzałam przez ostatnie 4ry miesiące, miałam sporo na głowie ;) Nie tylko przyjemnych ale i tych mniej miłych rzeczy, m.in pogrzeb ojca ( moja mama zmarła 12 lat temu, jestem wiec juz sierota w pełni - przepraszam za pesymizm). Na szczescie moja waga nie pogorszyla sie, waże lekko ponad 59 kg, bawie sie teraz w "polepszanie piersi" ;)

   Po porodzie mam bowiem z nimi niemaly problemos, sa jak tzw. "gniotki" jakie mozna bylo za 2zl nad morzem wylosowac i popastwic sie nad nimi w trudnych chwilach, ale takie maczne baloniki na co dzien nie sa juz zadna rozrywka :( Nie jestem chyba silna, bo potrafie z tego powodu plakac, martwic sie, patrzec na biusty innych z zazdroscia, to jest jak mania... Powoli myslalam ze przyzwyczailam sie z faktem posiadania "tego czegos" pod bluzka, masuje je juz prawie miesiac dwa razy dziennie kremem ujedrniajacym, nawet cos drgnelo ale tak wiele skory nie da sie podniesc bez ingerencji z zewnatrz... Mysle bowiem o przeszczepie tluszczu w biust albo po prostu o kwasie hialuronowym... Eh.. pewnie bede o tym jeszcze nie raz smecic, ale jestem w kropce, przeciez zbliza sie lato...

PS: Mysle o Zumbie, chodzi ktoś z was???