Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
8 cd.


T25 speed 1.0 zaliczony. Znowu spociłam się jak mały prosiaczek. Ale wiecie co jest dobre. Wcześniej miałam po ćwiczeniach zakwasy, a teraz z ćwiczenia na ćwiczenie zakwasów coraz mniej. I coraz łatwiej mi się ćwiczy. pierwszy dzień to była katorga. Teraz męczę się owszem, ale nie jest toi tak, że ledwo zipię po ćwiczeniach. A najcudowniejszą rzeczą tych ćwiczeń jest to, że mimo zmęczenia to uśmiecham się od ucha do ucha. Jestem z siebie dumna. Od ćwiczeń naprawdę można się uzależnić. Kiedyś sądziłam, że ćwiczenia to katorga i przymus. Na dzień dzisiejszy jest to cudowny sposób na odstresowanie się. Podczas ćwiczeń nie myślę o smutkach i zmartwieniach. Nie dążę do cudownej sylwetki, bo wiem, że nie ma tak łatwo. Chcę to robić dla samego ruchu. Aż sama siebie nie poznaje. Jakby ktoś dwa tygodnie temu się mnie spytał czy lubię ćwiczenia kazałabym mu się zmywać. Dziś kocham ćwiczenia, bo dzięki nim każdego dnia wstaję z nową energią, z uśmiechem. Wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych. A tak naprawdę wszystko zależy od nas. To w naszych rękach leży nasz sukces, Choć czasem skryty pod maską zmęczenia i "nie chce mi się". Trzeba tylko chcieć coś zmienić. Nic samo się nie zrobi. Ja aktualnie już nie walczę. Choć kiepski ma to wydźwięk. Walka zawsze kojarzyła mi się z czymś ciężkim. Dziś robię to co lubię. Najciężej było zacząć, wstać z kanapy, podnieść swoje 4 litery. Teraz korzystam z każdej chwili mego życia, cieszę się nią. Wcześniej życie przeciekało mi przez palce.

Mam nadzieję, że zrozumiecie sens mojej wypowiedzi. Może nie wyszło z tego masło maślane. Mam słowotok i rozpiera mnie radość.