właśnie wróciliśmy do domku i bardzo się z tego cieszę :P
i muszę Wam opowiedzieć co przydarzyło mi się dzisiaj w pociągu, bo już miałam całą zawartość żołądka w przełyku...
do przedziału wsiadła BABCIA (gabarytowo bardzo potężna). za nią wnuczka (która też to najszczuplejszych nie należała). no ale myślę sobie "okej, przecież nie każdy może być szczupły, a i nie każda otyłość jest efektem obżarstwa tylko np. choroby). och jakże się pomyliłam!!
ledwo wyjechaliśmy wnuczka otworzyła dużą paczkę czipsów. spoko, rozumiem, sama kiedyś uwielbiałam czipsy i wiem, że bardzo dobrze smakowały w podróży. BABCIA dossała się do paczki czipsów i najpierw dziecku podbierała, a później wzięła całą paczkę i dokończyła. myślę sobie "bywa." co prawda nigdy nie widziałam mojej babci jedzącej czipsy, ale tolerancja rządzi ;) nie minęło pięć minut BABCIA mówi do swojego (chyba) syna, żeby dał kanapkę. myślę sobie "może faktycznie jest głodna. pewnie obiadu nie jadła (a pora była obiadowa)". patrzę co podaje jej syn a tam... średnia tabliczka czekolady z dmuchanym ryżem!!! szok!! i TO miała być ta kanapka!? co więcej, czekolada nie była jedzona po kostce, tylko normalnie gryziona zębami... nie żebym nie lubiła czekolady, ale ja już miałam dość... taką samą "kanapką" uraczył się syn i wnuczka.
ledwo "kanapka" się skończyła wnuczka dała babci batona XXL, który został wchłonięty w jednej chwili... masakra...
ALE TO NIE WSZYSTKO!! zaraz po tych słodkościach BABCIA uroczyła się jeszcze dwoma jajkami gotowanymi na twardo! myślałam, że tam umrę!!
albo przez tą ciążę stałam się bardziej wrażliwa, albo to co widziałam było przegięciem... powiem szczerze, że ta scenka na długo, zapewne bardzo skutecznie, odrzuci mnie od wszelkich słodkości... nigdy nie chcę wyglądać jak taka BABCIA!!
wcale mi nie jest lepiej na żołądku, ale cieszę się, że się z Wami tym podzieliłam, bo może taka wizja efektów żarcia bez opamiętanie uratuje kolejną duszę przed cukrową rozpustą ;))
MENU:
śniadanie: dwa jajka na miękko, pół kajzerki z masłem, 3 mandarynki
II śniadanie/obiad (godz. 11): 3,5 kartacza z mięsem, czerwona kapusta
w pociągu: kefir pitny 0% tł. (ok. 14.30), bułka kajzerka z szynką, serem i ogórkiem konserwowym (ok. 16)
kolacja: sałatka z kurczakiem (pierś z kurczaka, kapusta pekińska, ananas, kukurydza, rzodkiewka i sos - moim zdaniem majonezowy), trzy małe kromeczki pieczywa czosnkowego (godz. ok. 18)
Abuja
30 stycznia 2012, 14:46hahahaha, dobra babcia :P dobra kanapka haha :P mistrz :P przygody w pociągu rządzą :P :P :P a widze Ty wzorem babci jednak 2 jajeczka na śniadanie :D zapomniałaś o kanapce :D mistrz misrz misrz.! dostajesz 10/10 punktów za podróż :)
sylwka128
29 stycznia 2012, 23:59No fakt.. taki typowy obraz obżarstwa jaki można przeczytać w gazetach. Masakra.
kania1312
29 stycznia 2012, 20:52Te jajka po wszystkim??? To jakaś masakra, babcia chyba miała żołądek ze stali
grubciaakasia
29 stycznia 2012, 20:39niezła kanapka.. hehe! zdarza sie i tak.. ale ja bym tak nie mogła. wolała bym w podroz wziąść cos pożywnego i raczej zdrowego.. no ok batonik czy paczka czipsów, ale raczej mała też by sie pewnie znalazła.. a twoje menu fajne i fajnie ze juz wrociłąs :)
aneczka52
29 stycznia 2012, 20:15he he ja bym chyba nie wytrzymała takiego widoku:)
czas.na.zmiane
29 stycznia 2012, 19:58no to ładny widok mialas hehe :D
aziutkowa
29 stycznia 2012, 19:47hahahah, dobre xd