Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Poświątecznie


Hejka, długo mnie tu nie było, cały miesiąc. Po drodze tyle się wydarzyło i tyle rzeczy miałam ochotę opisywać, ale jak to ja zwykle pozapominałam połowy... Spróbuję dać tyle ile tylko pamiętam


 Waga po świętach w miarę dobrze, przytyłam niecały kilogram, więc szybko to zrzucę. Bardziej jestem zła na siebie nie za samą wagę ale za postanowienia. Postanowienia z wielkiego postu których nie dotrzymałam. Zawsze znalazło się milion wymówek żeby nie ćwiczyć, żeby iść ze znajomymi do Maka posiedzieć przy frytkach, lodach i poplotkować, żeby się nie uczyć.... Niestety nic się pod tym względem nie zmieniło i czas Wielkiego Postu, który miał być wielkimi zmianami skończył się jak zwykle xD Może powinnam być zła na siebie, wyrzucać sobie że znowu się nie postarałam, znowu zawiodłam itd... Ale to nie ma sensu. Wolę wyciągnąć z tego wniosek że w moim przypadku robienie miliona ścisłych postanowień się nie sprawdza. Ja jak widać nie umiem wykonać skoku na głęboką wodę i zmienić wszystko jak za pstryknięciem palcem. Dla mnie wszelkie teksty typu: Nowy rok, nowa ja się nie sprawdzają. Dla mnie dobre są stopniowe zmiany, małe kroczki, codzienny jeden wysiłek więcej, taki wręcz niezauważalny, ale ostatecznie dający wielki efekt. U mnie chyba bardziej sprawdza się powiedzenie grosz do grosza :D Tak więc nie wyrzucam sobie że nie wytrzymałam i jadłam słodycze, ale lepiej żebym kupiła sobie gorzką czekoladę do kawy niż jadła te mleczne nadziewane świństwa pełne cukru i chemii. To nie tragedia że zjadłam lody, ale lepiej żebym wybrała mniejszą porcję naturalnego sorbetu niż wielki mleczny deser. Tak więc stopniowe zmiany, małe kroczki idą mi jak widać najlepiej. I zamiast wyrzucać sobie że moje postanowienia sie nie sprawdziły wolę wziąć inne. Dla mnie to tak jakbym się obrażała na siebie że nie umiem zaśpiewać arii operowej albo zatańczyć Jeziora Łabędziego. Kurcze, skoro nie mogę się winić za coś do czego nie mam kompletnie talentu to nie powinnam winić się że nie udaje mi się wprowadzać zmian w trybie który nie jest dla mnie dobry ;)


Mam meeega problem z oceną swojej figury. Wiem ze jestem zalana tłuszczem i wyglądam masakrycznie, nie wiem za to jak się ubierać, czy coś konkretnie ćwiczyć, jak to zmienić... czuję się trochę w kropce. Aż mam ochotę założyć temat i się w nim o to spytać was dziewczyny.... :|


Meh, jakoś naprawdę nie mam dziś ochoty ani na pisanie, ani na jakieś zwierzenia... nic mi nie przychodzi do głowy... miałam tyle do powiedzenia ale wszystko mi uleciało...wpadłam chyba w wiosenny marazm. Także zawiodę niektóre z was (:p) ale dziś będzie skromniej.... szykuję w głowie duży wpis, może podzielony na kilka części o tym jak wygląda moja psychoterapia, o czym rozmawiam i jak to wpływa na moje postrzeganie świata, decyzje o jedzeniu, świadomość swoich napadów żarłoczności i ich przyczyny. To jednak muszę troszkę poukładać w głowie i na papierze... ale ten wpis będzie, mam nadzieję że przyda się niektórym z was tutaj...


Na razie to niestety tyle, trzymajcie się tam (zakochany)