Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
No w końcu...


...waga ruszyła się. W końcu coś w dół, choć nieco zwiększyłam podaż kalorii. Fakt, teraz, to dużo się ruszam, bo w każdej wolnej chwili można powiedzieć. Jest to albo szybki marsz, albo spacer (z córcią zazwyczaj). Waga spadła o 900g 💪💪💪

Powoli zaczynałam zazdrościć mężowi, bo u niego spadek 3kg w ostatnim miesiącu. Rozpoczął przygodę z siłownią i odrzucił złe nawyki żywieniowe ( piwko, chipsy, Michałki zjadane w nocy, słodkie napoje-głównie Cola). Ja zbytnio nie miałam co odrzucić poza piwem- dwa razy w tygodniu po 1-2 butelki, głównie do serialu i od czasu do czasu też sporadycznie chipsy. Zamieniłam tłuste mięso na indyka i kuraka, pożegnałam się z pasztetami, parówkami i golonką 😭

   Dziś pech chciał, że w pierwszym dniu mojej diety ustalonej przez dietetyka idę na rodzinną imprezę ( kuzyn jest szefem kuchni w restauracji), dlatego jestem przerażona 😱 Jak zobaczę wszystkie Jego pyszności na stole, to chyba zemdleję, hehe.

Postanowiłam, że wybiorę coś w miarę lekkiego, będę dużo gadać i uganiać się za córką, aby zamydlić wszystkim oczy. Ewentualnie na tyle małe ilości aby zmieścić się w moim 1700-1800kcal (szybko poprzeliczam kcal na Fitatu). Ciekawa jestem, co zrobi mój mąż, bo on też stara się być teraz FIT 🤪

Do czego to doszło... Miesiąc temu bym się zamartwiała kiecką, którą założę, a dziś... To będzie dopiero wyzwanie. Trzymajcie kciuki 😘

22:20 Nie było tak źle. Wszystko z umiarem. Na szczęście towarzystwo tak pijane, że nikt nie zwracał uwagi na to co jem 😁 Impreza bardzo udana

👣2km 🔥119kcal 🍲 1853kcal ⏱️160km