Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
postaniwienie......nic z tego


wczoraj polecialam do sklepu,zeby zakupic jakies zarelko dla siebie ,bo Cooki to ma cala poleczke jedzonka i przekasek,a ze bylo bardzo zimno jakies -6stponi a do sklepu spozywczego niestety nie moge go zabrac,to go zostawilam przywiazanego na parkingu.......widzial ktos FURIE latajaca po sklepie i tupiaca nogami przed kasa,nie wzielam sobie karteczki i oczywiscie kupilam pare niepotrzebnych rzeczy a o satatce i pomidorkach zapomnialam chyba przy kasie zgubilam rekawiczke (myslalam ze mam ja w plecaku) ale po powrocie do domku stwierdzilam ,ze niestety mam tylko jedna,ale z lamusa wygrzebalam jakies inne obuwie reczne i jak dzis rano bieglam z moim Cookim zrobic to i owo to juz mialam te nowe niby grubsze ,ale lapska mi zmarzly na maksa,teraz zrobilam sobie kawusie ,zjadlam buleczke z dzemkiem i po 9tej zbieram sie do pracki,Pan Bog jeden wie z jaka to czynie ochota,ciekawe co to tez bede konsumowac dzis na obiadek,aha bo pracuje w takim osrodku troche sportowym,jestem tam wszystkim tzn.sprzatam,gotuje ,zmywam i jeszcze 1000 innych czynnosci ale jakos nie moge sie zdecydowac na zmiane ,bo po pierwsze w moim wieku to juz nie tak latwo a co najwazniejsze ,ze mam Cookiego caly czas przy sobie przebywa w takim malym pokoiku jak ja pracuje,bo zapomnialam powiedziec ,ze ten terorysta nie chce zostac 5 minut sam ,bo placze jak maly psychol........a dzis mamy wielkie party takie niby narciarskie     jak przezyje to moze jutro wieczorkiem tu zajrze i napisze jak bylo,bo jutro to juz musze leciec na 8 do pracy   milego weekendu