No cóż... co by tu napisać... kiepsko było ze mną... NA NOWO zaczęłam wyzwanie, bo nie mogę znieść już tych pociążowych kilogramów (oj mój mały ma już prawie 11 m-cy, a ja wciąż nie w swoim rozmiarze...) no i JAK NA ZŁOŚĆ się rozchorowałam w czwartek - MEGA katar, MEGA ból gardła i MEGA MARNE siły, by ogarnąć świat dookoła... dopiero dzisiaj się ogarnęłam - choć nie było łatwo się zachęcić do ćwiczeń - ALE dałam radę... no cóż NIE BĘDĘ wspominać, że moje odżywianie nie było najwłaściwsze podczas tego przeziębienia...tak już mam - gdy chora nie patrze co tylko jem - moja zmora
Ale los mi chyba sprzyja, bo wczoraj po zaliczeniu na studiach miałam ogromną ochotę na coś słodkiego i nie tak bardzo niezdrowego i usilnie szukałam ciasteczek Belvita czekoladowych - nigdzie ich nie było (zaliczyłam 3 sklepy...) więc stwierdziłam, że to był ZNAK Z NIEBIOS
Hmmm chociaż jakoś nie było dzisiaj ZNAKU jak dopadłam czekoladki z szafki
Było minęło, trzeba żyć dalej ...i walczyć dalej... no więc walczyłam dzisiaj...
Jak skończyłam to z przerażeniem spojrzałam w lustro - oj byłam CZERWONA na twarzy, więc chyba działa
NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI, DROGIE KOLEŻANKI W BOJU