Daruję sobie uzewnętrznianie się na temat minionych dwóch tygodni, może nawet trochę więcej niż dwóch. Ćwiczyłam trochę, owszem. Sprawiało mi to dużo radości również, aaaale dieta, no cóż - puk puk puk, dzień dobry, Pani Czekolado, dzień dobry, Pyszne Merci. Zaprosiłam, rozgościli się. Było miło :)
Nie dramatyzujmy jednak, to nie pierwszy raz w moim życiu. Czy żałuję? Jasne, że nie! Może trochę zamulonego żołądka, ale nie popadajmy w paranoję.
Zaopatrzyłam się w kettlebell 10 kg. Tak, tak, od dziś w ofercie Lidla. I wiecie co? Będę robić sobie fajny tyłek! Załączam zdjęcie, pierwszy raz w historii jakiejkolwiek mojej aktywności w internecie w samych majtkach :)
Natura obdarzyła mnie hojnie okrągłą dupką, która niestety przez moje lenistwo jest sflaczała z lekka, ale śmiem przypuszczać, że już niedługo. Na zdjęciu flaka nie widać, ale wolałam uchronić Was od ujęć ukazujących wszystkie walory mojego tyłu, łącznie z cellulitem, który zagościł również na udach.
Wiecie, za młodu zawsze słyszałam, że mam tyłek jak kaczka i nogi jak kołki. Hahaha. O ile nogi rzeczywiście mam średnio zgrabne, tak teraz stwierdzam, że z tyłka się cieszę, ponieważ ma potencjał. Czas go ukształtować odpowiednio! Czy ktoś się do mnie przyłącza? :)
Pozdrawiam,
M.