Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
POWEEKENDOWO ŹLE


Waga poweekendowa to niestety 87,5 kg ( niewyspanie, dużo kawy,  wino, piwo, ciastka, schabowy, sałatka z majonezem, ryba po grecku ). Trudno - nie będę się izolować od ludzi, czasem trzeba się poświęcić. Od długiego siedzenia przyłapało mi nerw kulszowy po prawej stronie. Zatem dzień zaczęłam od tabletki przeciwbólowej, smarowania voltarenem. Zalożyłam pas neoprenowy, porozciągałam się, pokręciłam się 40 minut na twisterze z lekkimi hantelkami. Na śniadanie zjadłam pół kostki twarogu z łyżką jogurtu. wypiłam już herbatkę roiboos, teraz mam zieloną porzeczkową.
PS. Afirmacja wylosowana na dziś:
Dla mnie życie jest łatwe, lekkie, przyjemne, 
pełne ciepła i miłości
  • calineczkazbajki

    calineczkazbajki

    29 stycznia 2013, 00:24

    od tego są weekendy :D:D:D

  • Eleyna

    Eleyna

    28 stycznia 2013, 18:03

    oj u mnie tez niestety weekendy strasznie wplywaja na diete i chudniecie :-( jestem na siebie za to zla, ze nawet nie probuje sie ograniczyc............ale to byl ostatni taki weekend!!! Przyjemnego wieczorku zycze :O)

  • schmetterlingjojo

    schmetterlingjojo

    28 stycznia 2013, 14:02

    wychodze z podobnego zalozenia: jezeli jestem gdziesz zaproszona lub jestem mam gosci, rowniez nie odmawiam sobie kieliszka wina lub czegos smacznego. oczywiscie w symbolicznych ilosciach. a takie sytuacje nie sa przeciez codzienne. a my przeciez musimy ze zdrowym sposobem zywienia zostac do konca zycia, nawet po osiagnieciu celu. wiec nie ma co wpadac w ekstremy

  • Zytong

    Zytong

    28 stycznia 2013, 12:06

    hehehehe dobre to zdanie,ze czasem trzeba sie poświęcic ;) ta waga to skutek zapchanych jelit i nadmiaru wody :) pare dni i spadnie :)

  • womakima

    womakima

    28 stycznia 2013, 12:02

    Ja w ogóle z zasady w niedziele odpuszczam,a w tygodniu pokutuję.Wczoraj nie było inaczej i siódemka poszła się bujać,ale jest to planowe i nie zaskoczyło mnie nic a nic.I tak będzie pewnie znowu ok.środy.