Nadal dochodzę do ładu z moją wagą po długim weekendzie. Przez niepogodę przyplątała się chandra i nadmiar słodkich alkoholi. Teraz tylko unormować to co mam i jedziemy w dół.
Nowy weekend zapowiada się na siedząco. Zresztą lekarz zakazał mi ulubionej jazdy na rowerze i nawet skłonów!!! Masakra! Jak mam żyć??? Ciężko się tak odciąć od ruchu, w sposób który lubię, ehh
Choć przyznam, że po przerwie wczoraj wsiadłam na rower. Przejechałam tylko kilka km i to bardzo ostrożnie, bez forsowania. A dziś??? Ból zaczyna się nasilać, wrrr
Doceńcie, ze możecie korzystać z wszelkich form ruchu. To naprawdę duże SZCZĘŚCIE!