Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Poniedziałek :(


Upały nad wodą, są do zniesienia jak najbardziej. Z wody wystawiam czubek kapelusza, który jest systematycznie nawilżany, co by nie dopuścić do przegrzania zwojów. Niestety, wszystko co dobre, kończy się tak samo szybko, jak wszystko co złe, więc mamy po weekendzie i trzeba znaleźć inne sposoby na temperaturę. :(

Z ciekawszych rzeczy dietowo - cielesnych to zauważyłam, że mi się znacznie rozbudowały uda. Wbiłam się w spodnie, ale czuję zdecydowany opór. Pływałam dużo w płetwach, ale żeby aż tak ? Innej przyczyny nie widzę. Stanęłam na wadze z tego wszystkiego i ... niestety pomimo pilnowania, waga stoi ? Niech się okaże, że w następny piątek będzie mnie mniej, bo jak się zdenerwuję ;)  :) :D

Plan na dzisiaj. Pilnować postanowień. Posprzątać chałupę. Poprzestawiać w sypialni, tak żeby dało się rozłożyć matę do ćwiczeń. Prawdą, a bogiem, mogę ewentualnie przesunąć kawałek łóżko w stronę szafy, bo miejsca to tam raczej nie ma za dużo. Chodzi mi po głowie, zlikwidowanie wielkiego sypialnianego łóżka i kupienie czegoś mniejszego, co da się złożyć i dzięki temu zorganizować trochę miejsca do ćwiczeń. Pomyślę nad tym intensywniej jak się skończą upały. Od dzisiaj mam mocne postanowienie powrotu do calana.  I chcę zacząć robić przysiady. I chodzi za mną jakiś krupnik, albo inna zupka. Wszystko byle nie grill :D

Aaaaa no i zapisuję co jadłam i będę się spowiadać sama przed sobą codziennie wieczorem. Może to mi jakoś wpłynie na wolę.